W sobotę umarł Kim Dzong Il, zbrodniczy przywódca Korei Północnej. Dyktator doznał rozległego zawału serca podczas jazdy pociągiem. Powodem zawału miało być, jak podają północnokoreańskie media, "fizyczne i psychiczne wyczerpanie organizmu".
Informacja o śmierci "ukochanego przywódcy" była znana przez ostatnie dwa dni jedynie nielicznym. Dopiero dzisiaj została ogłoszona w publicznej telewizji. Spikerka, której przypadło to w udziale, ogłosiła informację łamiącym się głosem i ze łzami w oczach.
Płakała nie tylko ona. Jak donoszą reżimowe media, ludzie wychodzą na ulice, by publicznie opłakiwać Kim Dzong Ila. Poniżej możecie obejrzeć nagrania tej masowej histerii w Pjongjangu, najdziwniejszej stolicy świata. Robią naprawdę mocne wrażenie. Wydaje się, że ci ludzie szczerze wierzą, że człowiek odpowiedzialny za ich biedę i głód, tortury i testowanie broni biologicznej na więźniach był ich "ukochanym wodzem".
Warto zapamiętać te dziwaczne i niepokojące scenki. Ku przestrodze. Czy ludziom można wmówić naprawdę wszystko? "Pół biedy", jeżeli udają ze strachu, ale obawiamy się, że niektórym z nich jest go naprawdę żal...