Robert Kozyra jest bezlitosny wobec polskich wokalistów. Wprawdzie jego własne osiągnięcia w dziedzinie promowania dobrej polskiej muzyki nie są jasne, ale były szef Radia Zet uważa, że poziom polskiego popu to przede wszystkim wina wykonawców. Po raz kolejny oskarża polskie gwiazdy o to, że nie potrafią pokierować swoimi karierami i nagrywać prawdziwych przebojów.
Żadna z piosenek Kayah, wydanych w ciągu minionych 12 lat, nie zbliżyła się nawet do sukcesu jej hitów nagranych z Bregovićem – zaczyna w rozmowie z magazynem Flesz. Kasia Cerekwicka ma na swoim koncie jedynie jeden hit – dawno zapomniany przebój "Na kolana". Edyta Górniak dwa razy miała szansę na karierę za granicą, ale jej nie zrobiła, bo na jej płytach nie było ani jednego hitu o światowym potencjale. A na płytach Edyty w Polsce trudno dziś szukać piosenek, które Polacy nuciliby, tak jak kiedyś "Jestem kobietą", czy "Dumka na dwa serca".
Suchej nitki nie pozostawia również na Dodzie, która, jak twierdzi, ma jedynie sławny pseudonim. Słaby repertuar to według niego powód jej upadku:
Jak widać po karierze Dody, kolorowa osobowość to za mało. Rabczewska nie ma ani jednego hitu na swojej ostatniej płycie! Żeby być gwiazdą, trzeba mieć talent wokalny, osobowość, charyzmę, ale przede wszystkim świetne utwory.
Na cel bierze sobie również Michała Szpaka, którego atakował już niejednokrotnie:
On dla wielu może być fenomenem, ale dla mnie jest jedynie dziwakiem, który dostał od Boga głos, tylko nie wie, jak go używać. Jego pierwsza piosenka jest po prostu straszna. Nie rozumiem, kto mu doradził rozpoczynanie kariery od występu w ”Tańcu z gwiazdami”. Dobry menedżer powinien raczej kazać mu zamknąć się w studiu i skupić na nagraniu dobrej pierwszej płyty. I przede wszystkim pomóc mu wybrać repertuar. Bo chłopak nie ma doświadczenia i wyczucia.
Zgadzacie się z Kozyrą? Jak oceniacie, czy zrobił wszystko, by wypromować w swoim radio lepszych artystów?