Magda Mołek zrobiła w ciągu ostatnich kilku lat wielką karierę w telewizji – najpierw w TVP, potem przeszła do TVN na prawach gwiazdy. Niestety, wygląda na to, że poczuła się zbyt pewnie – była opryskliwa dla współpracowników, domagała się osobistej wizażystki i fryzjerki, położyła jeden program, zagroziła popularności drugiego, teraz ledwo ciągnie trzeci… W dzisiejszym Fakcie czytamy:
Ostatnio na przykład bardzo wkurzyła dyrektora Edwarda Miszczaka, bo ostentacyjnie spóźniła się na konferencję prasową TVN. To już przesada, nosi mnie, jak widzę tę panią… - dyrektor programowy szepnął wtedy ponoć na widok Mołek do rzecznika TVN Andrzeja Sołtysika. Magda trafiła do TVN latem 2004 roku jako gwiazda. I od razu popsuła program pt. „Moja krew”, który miała prowadzić. Była nijaka. Ale tylko na antenie. Bo krakowskiej ekipie, która realizowała show, wyraźnie wryła się w pamięć.
Stroiła fochy. Wszystkich traktowała z wyższością. Była arogancka i zwyczajnie niemiła – mówi jedna z osób z ekipy. Dla szefów TVN był to pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy. Drugi pojawił się wraz z „Tańcem z gwiazdami”. Pierwsza edycja programu przeszła prawie niezauważona. Duża w tym zasługa Mołek, która była sztywna i zabierała się do prezentowania tańczących par z wyraźną odrazą. Z Hubertem Urbańskim nie chciała zatańczyć nawet dwóch kroków na powitanie.
Ostatniej szansy, jaką jest poranny Dzień dobry TVN też zdaje się nie wykorzystuje. Współpracownicy narzekają, że popełnia sporo błędów, a w dodatku jest niegrzeczna w stosunku do gości. W ogóle dziwne, że Magda nie umie się cieszyć z tak sympatycznej pracy. W końcu jedyne co musi robić, to być miłą dla gości i podobać się telewidzom. Czy to aż tak wiele dla tak pięknej kobiety?
Magdo, jeżeli to czytasz - zapraszamy do pracy w redakcji Pudelka. Tutaj nie bedziesz musiała być dla nikogo miła. Potrafimy też docenić to, co w tobie najpiękniejsze.