Niedawno wyrażaliśmy nadzieję, że pogrzeb zmarłej w atmosferze skandalu Violetty Villas odbędzie się godnie i bez awantur. Niestety, tak się nie stało. Na cmentarzu pojawiła się bowiem znienawidzona Elżbieta Budzyńska, która przez lata izolowała gwiazdę od świata w zrujnowanym domu.
Fani Villas, którzy towarzyszli jej w ostniej drodze na warszawskich Powązkach, nie kryli wrogości wobec spowitej w czerń "opiekunki" zmarłej. Chociaż Budzyńska skrywała twarz pod dużym kapeluszem z woalką, została szybko rozpoznana i obrzucona wyzwiskami.
Ty pijaczko,śmierdzi od ciebie na kilometr alkoholem - krzyczał jeden z żałobników, niespokrewniony ze zmarłą. Jak donosi Super Express, nie brakowało także formułowanych bezpośrednio pod adresem Budzyńskiej oskarżeń:
_To ona ją zabiła, róbcie jej zdjęcia, niech pokaże twarz!_
Budzyńska musiała ratować się ucieczką. Twarzy nie pokazała. Podtrzymywana przez dwóch mężczyzn, w pośpiechu opuściła teren cmentarza. Wielbiciele Villas ścigali ją jeszcze za bramami Powązek.
Cóż, lincz, nawet słowny, na cmentarzu, to coś czego należało uniknąć. Szkoda, że tego doszło. Ale czy Budzyńska naprawdę powinna się dziwić, że tyle osób jej nienawidzi?