Agnieszka O., znana do niedawna z brylowania po warszawskich salonach z małpką na ramieniu, karierę zakończyła z wielkim hukiem. W zeszłym tygodniu została zatrzymana pod zarzutem "udzielania narkotyków", czyli bezpłatnego ich rozdawania w celach "promocyjnych", mających na celu zdobycie nowych kupców.
To, co w tej sprawie chyba najbardziej bulwersuje, to fakt, że podczas gdy "polska Angelina" obściskiwała się z celebrytami i pozowała z nimi do zdjęć, policja... nie mogła jej znaleźć. Przez półtora roku! Trzy miesiące temu wydano za nią nawet list gończy. Wpadła przez przypadek - podczas awantury z kochankiem, po której zaniepokojeni sąsiedzi wezwali policję.
Jak twierdzi nasz informator, było to możliwe, bo zgodnie z prawem O. była... bezdomna, czyli nie miała meldunku.
Policja nie była w stanie jej zatrzymać wcześniej, ponieważ nie miała nigdzie stałego meldunku, można powiedzieć, że była bezdomna - opisuje nasze źródło. Nie handlowała narkotykami tylko rozdawała je. Chodzi głównie o amfetaminę i dopalacze. Takie działania mają na celu najpierw uzależnienie potencjalnych klientów. Policja chce dotrzeć do osób którym O. dawała narkotyki.
Co zabawne (a może i nie?), w czasie gdy nie udawało się jej znaleźć, dokumentacja jej działalności publicznej była dostępna wszystkim na Pudelku.
Obecnie więc "polska Angelina" przeżywa trudne chwile. Niestety, narzeka ponoć, że w areszcie nie jest traktowana z należnymi jej honorami.
Agnieszka ciężko znosi pobyt w areszcie. Jest traktowana jak każda inna skazana kobieta która nie jest znana. Nikt z przyjaciół ani rodziny jej nie odwiedza**.**
Domyślamy się, że wielkie przyjaźnie z show biznesu zakończyły się z chwilą opublikowania informacji o jej aresztowaniu. Cóż, telefon już nie zadzwoni.