Jak niedawno pisaliśmy, "opiekunka" zmarłej w niewyjaśnionych wciąż okolicznościach Violetty Villas zarzuca jej synowi, że "plądruje" rzeczy matki. W rozmowie z Super Expressem Krzysztof Gospodarek wyjaśnia, że owszem, próbował dostać się do domu zmarłej, ale udało mu się to tylko raz. Podczas tej wizyty okazało się, że wielu rzeczy brakuje.
Nie było kilku dokumentów, nie ma również większości zdjęć - mówi syn Villas. Brakuje pamiatek rodzinnych.
Tuż przed pogrzebem już się do domu nie dostał. Jak donosi tabloid, dochodzące z wnętrza dźwięki sugerowały, że ktoś barykaduje się od środka. Gospodarek i jego żona, przytłoczeni tragedią i mając na głowie organizację wystawnego pogrzebu, zdali się w tej kwestii na adwokata.
Ponieważ pan Gospodarek jest jedynym spadkobiercą ustawowym, składamy wniosek o stwierdzenie nabycia spadku w całości przez niego - mowi w rozmowie z gazetą mecenas Jacek Świtała.
To oznacza, że Elżbieta Budzyńska bezprawnie okupuje dom Villas w Lewinie Kłodzkim. Sąsiad zmarłej, a zarazem jej szwagier Jan Mulawa ma nadzieję, że szybko się stamtąd wyniesie albo zostanie eksmitowana.
Boję się tej pani - wyznaje w tabloidzie. Tak jak już wcześniej się jej obawiałem. Składałem już doniesienia do prokuratury o stosowanych wobec mnie groźbach pozbawienia życia.
Gospodarkowie chcą, by docelowo dom w Lewinie Kłodzkim stał się muzeum poświeconym pamięci piosenkarki. Do tego są im potrzebne rodzinne pamiątki. A te niestety przepadły. Może, tak jak pamiątki po Marku Perepeczce, wypłyną za jakiś czas na Allegro?
Co zrobilibyście z Budzyńską na miejscu syna Villas? Ciekawe, czy świta jej, że zrobiła jednak coś złego po tym, jak musiała uciekać z cmentarza.
Violetta w swoim domu w Lewinie Kłodzkim, lato 1999 roku: