Alicja Bachleda-Curuś przyjechała do Polski na święta Bożego Narodzenia. Takiej nie mogli przegapić producenci Dzień Dobry TVN. Zaprosili zmęczoną lotem i zmianą strefy czasowej aktorkę do knajpy na krakowskim starym mieście. Mocno zdezorientowana opowiadała o swoim życiu prywatnym i zawodowym.
Mimo że coraz częściej słychać, że gwiazda poważnie rozważa powrót do ojczyzny, nie zapowiada się na to. Twierdzi, że mentalnie jest coraz dalej od kraju. W Los Angeles dorobiła się już przyjaciół. Zapytana o swoje największe osiągnięcia, odpowiedziała:
Henio na przykład. Osiągnęłam Henia w Stanach. Henio się urodził właśnie w Los Angeles, więc sprawił, że to miasto jest mi bliższe i łatwiej jest mi tam być. Do pewnego momentu czułam się obco. Brakowało mi Polski, Europy, tradycji, kultury. W tej chwili jest inaczej, to jest mój drugi dom, a staje się być może tym pierwszym.
Sądzimy, że zawsze będzie ją jednak ciągnąć do jedynego kraju na świecie, w którym jest gwiazdą.