Decyzja o tym, że w 2012 roku Polski "zabraknie" wśród uczestników Konkursu Eurowizji, wywołała sporo emocji. Nagle okazało się, że coroczna kompromitacja naszych reprezentantów nie jest wystarczającym powodem, by darować sobie udział w tej średnio już prestiżowej imprezie. Zobacz: Polska NIE WEŹMIE UDZIAŁU w Eurowizji!
Głos w sprawie postanowił zabrać Marcin Mroziński, który w 2010 roku w Oslo nie wyszedł nawet ze swojej grupy i nie dostał się do finału.
Genialnie! Wreszcie ktoś postanowił, że nie będziemy musieli przeżywać kolejnego upokorzenia - cieszy się Mroziński w wywiadzie dla eurowizja.org. Wreszcie ktoś miał odwagę podjąć krok. I nie uważam, że jest to krok w tył. Uważam, że jest to krok ku lepszemu. Że potrzeba przerwy, po to, by móc wyciągnąć wnioski. Po to, by móc skupić się na działaniach i przygotowaniach na następny rok, bo w tym roku jest już zdecydowanie za późno. I wiem, że jeśli wrócimy, to będzie lepiej niż było, bo gorzej już być nie może. (...). Uważam, że nie ma co wracać, dopóki się nie zmieni wiele rzeczy.
Piosenkarz opowiedział też o stosunku Telewizji Polskiej do całego przedsięwzięcia. W dużej mierze powtórzył to, co Michał Wiśniewski - no, może w nieco kulturalniejszy sposób:
Myślę, że nie ma osoby w TVP, która zna się na tym konkursie. Nie ma specjalisty do spraw Eurowizji. Bo Eurowizja to nie jest konkurs muzyczny, składający się z półfinałów i finału. To cały rok pracy na dobre kontakty z innymi krajami, pracy na rzecz promocji artystów na rynku rodzimym i wymiany artystyczne z innymi reprezentantami Europy. (...) Potrzeba człowieka, który dzień po zakończeniu jednej Eurowizji siada, spisuje błędy, nowe idee na kolejny rok i tak przez cały rok pracuje na sukces. (...) U nas wszystko zostawia się na ostatnią minutę. A tu należy być pracowitym jak mrówka.
Myślicie, że przez rok naprawdę uda się dokonać przełomu? Proponowalibyśmy zacząć od zmiany repertuaru.