Od kilku tygodni tematy związane z niewyjaśnioną śmiercią Violetty Villas nie schodzą z pierwszych stron gazet. Na jaw wychodzą coraz bardziej makabryczne szczegóły. Jak pisaliśmy niedawno, pracownik zakładu pogrzebowego zeznał, że zwłoki zmarłej były w bardzo złym stanie, na jej ciele widniały siniaki, a włosy były obcięte przy samej skórze.
Jak donosi dzisiejszy Super Express, nie ma nawet pewności co do daty śmierci Villas...
Mąż był w domu mamy rano 6 grudnia. Chciał wziąć zdjęcia i dokumenty, ale ich tam nie było - powiedziała w Pytaniu na śniadanie synowa Villas, Małgorzata Gospodarek. Dom zastał w nieładzie. Później widział ciało mamy. Było w bardzo złym stanie. Miała krótko obcięte włosy, siniak na nodze, a druga noga leżała bezwładnie, wyglądała na złamaną.
Słyszałem, że śmierć nastąpiła kilka dni wcześniej niż 5 grudnia - mówi w rozmowie z tabloidem przyjaciel gwiazdy, dziennikarz Bohdan Gadomski. Potwierdził to człowiek z zakładu pogrzebowego.
Gdyby te pogłoski uzyskały potwierdzenie, znaczyłoby to, że kontrowersyjna "opiekunka" albo celowo zataiła fakt jej śmierci, albo nie od razu zorientowała się, że jej podopieczna nie żyje. To na pewno byłby świetny argument dla rodziny zmarłej, która zamierza udowodnić przed sądem liczne zaniedbania, jakich ich zdaniem dopuściła się Budzyńska.
Jak na razie pewne jest tylko to, że w tym roku nic więcej się nie dowiemy. Świdnicka Prokuratura nadal pracuje bowiem nad wynikami seksji zwłok.
W tym roku na pewno ich nie będzie mówi Ewa Ścierzyńska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.