Na miesiąc przed 28. urodzinami Doda uznała, że czas na podsumowania. Trudno orzec, czy tą myślą natchnął ją przykład byłego męża, ktory przymierza się właśnie do pisania autobiografii. W każdym razie piosenkarka postanowiła zapewnić czytelników Faktu, że ma pewne przemyślenia. Chwali się więc w tabloidzie, że osiągnęła już tyle na polu materialnym, że ją to "nie rajcuje":
Przyszedł taki moment, że zmieniłam priorytety w swoim życiu - wyznaje w rozmowie z Faktem. Mnie już moje pieniądze, to co na siebie zakładam i czym jeżdżę nie rajcuje. Mnie to już nie kręci, nie interesuje. Naprawdę będę dużo bardziej szczęśliwsza tam, gdzie jest ciepło, siedząc w starym Mustangu z 1967 roku, ze swoim facetem, jedząc jakiegoś lobstera za 10 dolców, niż bujając się po wylansowanych imprezach.
Najwyraźniej apetyt na owoce morza jeszcze jej nie minął. Ponieważ są podstawy sądzić, że temat jeszcze nie raz powróci, może dobrze byłoby przyswoić sobie także polską nazwę tego skorupiaka. Dzięki temu Dorota nie będzie musiała wyjeżdżać za granicę, żeby go zamówić.
Przypomnijmy, że słabość do "lobsterów" miała już "Isabel" Kazimierza Marcinkiewicza. Używanie tej formy świadczyć musi więc o "światowości" celebrytki.