Michał Żebrowski, od dwóch lat zarządzający warszawskim Teatrem 6. pietro, często spotyka się w zarzutem nadmiernego stawiania na komercję. Krytycy wytykają mu, że jest w stanie zrobić wszystko, byle tylko przyciagnąć publiczność. Na przykład zaangażować Kubę Wojewódzkiego albo jeszcze lepiej - Wojewódzkiego i Kozyrę razem. Stąd też widz nie zauważa większej różnicy
pomiędzy obejrzeniem sztuki u Żebrowskiego a włączeniem TVN-u. Aktor najwyraźniej uznał, że najlepszą obroną jest atak i wytknął dyrektorom państwowych instytucji, że biorą pieniądze za nic.
W teatrze państwowym, dyrektor siedzi na ciepłej posadce za pańskie i moje pieniądze. Według własnego uznania raz zleci zrobienie scenografii czy napisanie muzyki "Krzysiowi", innym razem "Mateuszowi". Potem, bez żadnej weryfikacji, czy na spektakl przyjdzie dwieście czy dwadzieścia kompletów widzów, i tak dostanie pieniądze na kolejny rok działalności - żali się w wywiadzie Żebrowski. My mamy teatr szczególny, bo prywatny. U nas jest tak, że jeśli popełnimy błąd, a niestety takie się zdarzają, musimy wyciągnąć własne, ciężko zarobione pieniądze i za to zapłacić. To szalona różnica. Jeżeli przyjdzie pan do Teatru 6. piętro i nie spodoba się panu spektakl, ma pan świadomość, że pan do tego nie dopłaca.
Na odpowiedź zaatakowanych nie trzeba było długo czekać.
To samo można powiedzieć o dyrektorze prywatnego teatru - mówi dyrektorka teatru Ateneum Sławomira Łozińska. Większość zadań zarówno w państwowych, jak i prywatnych teatrach jest finansowana ze środków, które dają samorządy. Myślę, że Michał Żebrowski nie powinien promować się za pomocą czarnego PR.
Dyrektor Teatru Narodowego Jan Englert postanowił pójść o krok dalej:
Za te same pieniądze pan Żebrowski studiował 4 lata aktorstwo, mogąc być w przyszłości liderem - zauważa w rozmowie z Super Expressem. Nie wiem, czy byłby w stanie spłacić ten dług...