Monika Brodka została przez Was wybrana jedną z najlepiej ubranych gwiazd minionego roku. W corocznym rankingu zajęła piąte miejsce i zebrała co dziesiąty głos. Piosenkarka z powodzeniem nauczyła się łączyć styl vintage z nowoczesnym, a na scenie pozwala sobie na dużą swobodę w doborze strojów. W wywiadzie w Twoim Stylu przyznaje, że wiele jej stylizacji to efekt poszukiwań w lumpeksach.
Na pokazie kolekcji Tomka Ossolińskiego byłam w musztardowej sukience z second-handu – zdradza. Stamtąd mam też dwie torebki Prady, a tę tutaj Louisa Vuittona kupiłam w Amsterdamie na pchlim targu za grosze. Oprócz bielizny w ciucholandzie mogę kupić wszystko.
Wokalistka zapewnia też, że nie kolekcjonuje ubrań. Twierdzi, że nie ma zamiaru wydawać fortuny na stroje.
Wiem, jaką emeryturę dostaje moja mama, i głupio mi wydać pięć tysięcy złotych na ubranie, które włożę raz, zrobią mi w nim zdjęcie i pójdzie na dno szafy.
Takie podejście jest obecnie modne i to chyba zdrowa moda. Coraz gorzej widziane jest ściganie się na ilość kozaków za 20 tysięcy para, w czym prym wiodła do niedawna Doda.
Jak oceniacie efekty jej zakupów w lumpeksach?