Marcin Dubieniecki znów musi się tłumaczyć. Tym razem do siedziby Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku męża Marty Kaczyńskiej sprowadziła konieczność złożenia wyjaśnień w sprawie rzekomego pobicia fotografa podczas rodzinnego spaceru po nadmorskim bulwarze w Gdyni-Orłowie. O co właściwie poszło? I czy tym razem winny jest na pewno on?
Wyjaśnił, że szedł z rodziną, gdy pojawiło się trzech fotoreporterów, których zna z widzenia - mówi w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium wicedziekan Rady, Janusz Masiak. Powiedział im, żeby go nie nękali, bo jest to przestępstwo stalkingu. Gdy nie zareagowali, zadzwonił na policję, żeby zgłosić przestępstwo. Fotoreporterzy widząc to, zaczęli się oddalać. Marcin Dubieniecki zdecydował się zatrzymać jednego z nich. Prawdopodobnie z tego zachowania pochodzą zdjęcia, które później opublikowano. Następnego dnia złożył w Prokuraturze rejonowej w Gdyni zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez tę zatrzymaną przez niego osobę.
Z tej relacji wynika więc, że fotoreporter porzucił pomysł zrobienia zdjęcia i zamierzał się oddalić. Ten przebieg wydarzeń potwierdza drugi z fotoreporterów, który pojawił się na miejscu zdarzenia by pomóc pobitemu koledze. Twierdzi, że jemu też się oberwało.
Siedziałem w aucie, kiedy zadzwonił kolega, że został pobity przez pana Dubienieckiego - relacjonuje w rozmowie z Twoim Imperium. On mu nawet zdjęć nie robił, tylko szedł. Kiedy podszedłem, siedział na chodniku. Zacząłem z nim rozmawiać, a wtedy pan Dubieniecki ruszył w moją stronę. Zacząłem uciekać, ale pobił mnie także, co widać na zdjęciach.
Zajście obserwowały Marta Kaczyńska oraz dwie córki.
Jak na razie nie wiadomo, jakie sankcje grożą Dubienieckiemu oraz jak do jego wyjaśnień ustosunkowała się Rada Adwokacka. Przypomnijmy jedynie, że to nie pierwsza jego tam wizyta w podobnej sprawie... Zobacz: "Niech pan się ode mnie ODPIER****!"
Jakie uważacie, czy Dubieniecki jest niesprawiedliwie traktowany i prowokowany przez media? W tym wypadku trudno być pewnym czy wina jest wyłącznie jego. Choć na pewno trochę go poniosło.