Wczoraj w Sądzie Rejonowym Warszawa Mokotów rozpoczął się proces dziennikarza motoryzacyjnego Macieja Zientarskiego oskarżonego o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Po 4 latach od tragedii! Prokurator odczytał akt oskarżenia. Maciejowi grozi do 8 lat więzienia. Oskarżony nie pojawił się jednak w sadzie. Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Obrona wniosła o to, by wszyscy biegli uzupełnili złożone już ekspertyzy, co prawdopodobnie pozwoliłoby jeszcze trochę odwlec sprawę, jednak sąd odrzucił wniosek i zadecydował, że mimo nieobecności oskarżonego, postępowanie rozpocznie się.
Termin rozpoczęcia procesu był ciągle odwlekany. Dopiero 2 lata po tragedii biegli zgodzili się na przesłuchanie Macieja Z. Wcześniej uniemożliwiał to jego stan zdrowia. W wyniku wpadku dziennikarz doznał m.in urazu płata czołowego mózgu. Proces, który miał rozpocząć się we wrześniu ubiegłego roku był już 2 razy przekładany. Raz obrońcy dziennikarza poprosili o skierowanie go na ponowne badania, za drugim razem powodem odroczenia był brak opinii neurologa o stanie zdrowia oskarżonego.
Po wczorajszej rozprawie adwokat mec. Grażyna Flis nie chciała wyjawić, dlaczego jej klient nie pojawił się na rozprawie.
Wydaje się, że duży wpływ na pomyślne przeciąganie tej sprawy ma ojciec Ziętarskiego, który wykorzystał swoją popularność, by przekonać wszystkich do swojej wersji. Przypomnijmy, że w wyniku wypadku pędzącego z ogromną prędkością ferrari zginął człowiek.