Zbigniew Hołdys, który sądzi, że "gdyby nie piractwo, już dawno byłby Erikiem Claptonem", nadal z zacięciem broni porozumienia ACTA. Krąży już wprawdzie żart, że on jedyny wygrał z piratami, bo jego płyt nikt nie chce ściągać nawet za darmo, ale muzyk się nie poddaje. Twierdzi, że cały spontaniczny internetowy (i nie tylko) bunt młodych ludzi jest zakłamany. Zgadzacie się z nim?
- Przecież dzisiejsze protesty przeciwko ACTA zaczęły się od bardzo prostego komunikatu: "Chcą nam zabrać Facebooka!". Nie wiem, czy autor hasła zrobił to spontanicznie, czy cynicznie, żeby podpuścić przyjaciół, tyle że przez ten głupi nieprawdziwy slogan nieoczekiwanie w Polsce mogło dojść do rozlewu krwi - oskarża Hołdys.
- Nie przypominam sobie tego hasła - zauważa dziennikarz.
- Tak było. Zaraz potem pojawiły się dziesiątki innych haseł, już z ACTA w treści, ale początek był prozaiczny i kłamliwy.
- Chce pan powiedzieć, że bunt przeciwko ACTA powstał na kłamstwie?
- Na haśle, które zawierało nieprawdę.
- Mam przekonanie, że ludzie protestują nie dlatego, że boją się "zabrania im Facebooka", ale dlatego, że nie godzą się na kontrolowanie Internetu, inwigilację i na organicznie ich wolności w sieci.
- No to boją się fatamorgany. ACTA nie mówi ani słowem o inwigilacji i ograniczaniu wolności w sieci.
- Internauci zarzucają panu hipokryzję, bo występując przeciwko piractwu i podróbkom, kilka lat temu sam pan używał pirackiego oprogramowania do tworzenia gazety, co wykryła w pańskiej firmie Business Software Aliance, organizacja zajmująca się zwalczaniem piractwa.
- Przyjmuję to z pokorą. Dwanaście lat temu w mojej malutkiej redakcji undergroundowej gazety zrobiono nalot i wykryto różne programy, na które nie było licencji. Wiedza o tym była wówczas na niskim poziomie, królowała powszechna nonszalancja - tłumaczy się.
- A nie ma pan wrażenia, że broniąc ACTA dostrzega pan tylko jedną stronę medalu? Walka z piractwem i podróbkami to jedno, ale czymś innym jest ograniczeniem wolności w Internecie. To tak jakby był pan za budową elektrowni atomowej nie dostrzegając zagrożeń, jakie mogą płynąć z jej powstania. Nie uważa pan, że ryzyko ratyfikacji ACTA jest zbyt duże?
- Ale ratyfikując ACTA Polska niczym nie ryzykuje. Gdyby ryzykowała utratą wolności słowa, to bym stał na czele własnego pochodu pod Belweder.
Wybralibyście się w pochodzie Hołdysa pod Belweder? Wydaje się, że liczba osób, które poszłyby za nim w ogień, odrobinę ostatnio zmalała. Przypomnijmy, że Hołdys, nie nadążając z usuwaniem krytycznych wpisów pod swoim adresem, usunął swój profil na Facebooku.