W niedawnym wywiadzie dla Vivy Jerzy Stuhr po raz pierwszy opowiedział o chorobie nowotworowej, z którą walczy od kilku miesięcy. Aktor cierpi na raka krtani i poddaje się chemioterapii. Jak wyznał w rozmowie z Faktami TVN, sytuacja, w której się znalazł, pozwoliła mu zrozumieć wiele spraw.
Że to może ludziom pomóc. Nie mnie w terapii, ale innym ludziom - mówił Stuhr w wywiadzie z Renatą Kijowską. Całe pokłady aktorstwa wydobywam z siebie, żeby na korytarzu w szpitalu zagrać przychodzącego do ambulatorium, a nie przebywającego tam na stałe. Ubieram się. W szpitalu to ludzie chodzą w szlafroku, ja zawsze się ubieram, buty, marynarka, że niby tu przyszedłem.
65-letni profesor PWST w Krakowie opowiedział również o listach, które otrzymuje. Jedna z kobiet wspominała spotkanie ze Stuhrem w dziecięcym hospicjum.
Napisała mi jedna pani list, że pamięta to spotkanie ze mną, jak przywiozła tam swojego chorego synka: "Po tygodniu mój syn zaczął chodzić i wyzdrowiał. A to jest dowód na to, że pan musi mieć w sobie taką siłę, że jak pan innych uzdrowił" - myślę sobie, co ona pisze, gdzie uzdrowił, akurat tak musiało się złożyć - "To siebie też pan wyleczy". Oswajanie polega na tym, że znowu wyznaczasz sobie mały kroczek. Jutro pójdę, jutro wyjdę z psem, a jednak, spróbuję, wezmę biegówki, przejdę się na nartach i już jest lepiej.
Stuhr dodał również, że "na wyzdrowienie dał sobie rok". Co więcej, niedługo ma po raz drugi zostać dziadkiem.
Ma się to stać w kwietniu, w dniu moich urodzin. Dostałbym piękny prezent, dla którego najbardziej warto żyć.
Trzymamy kciuki za szybkie wyzdrowienie!