Równocześnie z usuwaniem wideo z kompromitującym fragmentem programu Dzień Dobry TVN, Bartosz Węglarczyk postanowił przekuć skandal ze swoim udziałem w sukces. W tym celu udał się do zaprzyjaźnionego radia i, będąc pewnym, że nie padnie żadne trudne pytanie przedstawił się jako... obrońca Ukrainek. Prawd,a że logiczne? Grunt to mieć tupet.
Były szef działu zagranicznego Gazety Wyborczej pojawił się w studiu TOK FM, należącym do Agory, gdzie wytłumaczył, że jego wypowiedź to jedynie wyraz troski o biedne sprzątaczki. Jak pamiętacie, jego długi, przyjemny śmiech świadczył o takiej właśnie intencji.
Przepraszam bardzo, bo bez wątpienia wyraziłem się źle. Chodziło mi o to, żeby powiedzieć, że w Polsce Ukrainki są źle traktowane. I wszyscy wiemy, że tak jest. Znam wiele Ukrainek - zapewniał na antenie. I znam te historie, horrory, które opowiadają - jak są oszukiwane i źle traktowane. Przez wielu ludzi w Polsce Ukrainki są traktowane jak roboty do pracy. Ale jeszcze raz powtórzę: źle się wyraziłem. Trzeba to było powiedzieć zupełnie inaczej.
Wydaje się, że problemem Ukrainek jest to, że wiele osób myśli tak jak Węglarczyk, który spontanicznie skojarzył je z "robotami sprzątającymi". Zauważcie, że przy tej okazji znowu nie przeprosił zainteresowanych. Zwrócił się tylko ogólnie do odbiorców, od których sympatii zależy jego celebrycka pensja.
Obejrzyjcie to jeszcze raz po przeczytaniu jego tłumaczeń. Dostrzegacie w nim tę troskę o Ukrainki?
Jak sądzicie, czy wideo znika z sieci, żebyście nie mogli usłyszeć tego śmiechu, który trochę gryzie się z jego nową wersją?
Przypomnijmy, że Węglarczyk wciąż pnie się po drabinie prestiżu (na której szczycie jest, jak wiemy, Jolanta Pieńkowska) - został niedawno redaktorem naczelnym magazynu Sukces.