Jerzy Stuhr jest obecnie na przepustce ze szpitala, w którym poddaje się chemioterapii, która ma zwalczyć jego nowotwór krtani. Wykorzystał tę okazję, by udzielić kolejnego wywiadu. Niedawno rozmawiał z dziennikarzami Vivy i Faktów. W wywiadzie z RMF FM zapewnia, że nie traci sił.
Cieszę się z każdego dnia, który daje mi poczucie powrotu sił. Nie zawsze są takie dni. Są dni, kiedy czuję stagnację, kiedy napadają mnie - może nie depresyjne myśli, bo ja nie mam depresyjnej natury – ale zastanawiające, takie, które odbierają energię. Ale większość dni tygodnia jest energicznych – mówi. Sam się wtedy siebie pytam, co dobrego słychać. I chcę, żeby było coś dobrego. Słowa "rezygnacja" w ogóle nie rozumiem. To stan bardzo daleki ode mnie. Ale trzeba być realistą. Nie mieć szalonych nadziei na to, że za tydzień pojadę do Meksyku. Dzisiaj na spacerze zrobiłem 15 przysiadów. Takich niepełnych, ale zrobiłem. O! To są moje ambicje i wyzwania.
Stuhr wyznał jednocześnie, że jest w trakcie spisywania esejów, które zamierza wydać w formie książkowej.
Mnie jest teraz potrzebna intymność. A nawet samotność. Możliwość skupienia się na sobie. Wyizolowania się ze świata hałasu. Umiem żyć sam. Przez lata życia w różnych miastach, w różnych krajach, w hotelach, ciągle w pracy, nauczyłem się żyć sam. Nie nudzę się ze sobą. Jak mam poczucie nie przesytu, tylko – niech to będzie neologizm – dosytu. Ja już właściwie wszystko przeszedłem. Nagrody podostawałem. Sukcesy miałem. No to co mi trzeba więcej? Jeszcze raz? I jeszcze raz?! Ja tego nie rozumiem u moich kolegów. Muszą być cały czas na świeczniku. Panika! A ja sobie myślę: mnie jest tak dobrze. Wszystko już widziałem, wszystko znam... Może to opisać? Piszę książkę w tej chwili. O sobie. O czym ja mógłbym pisać? Teraz będą moje obserwacje o świecie. Moje myśli. Na wiosnę będziemy kończyć. Te eseje, które teraz piszę będą się chyba nazywały "Tak sobie myślę". I kiedy się nad nimi skupiam, to piszę ręcznie. Tak, pisaniu jest potrzebne skupienie. I czas. Trzeba było zachorować, prawda?
Aktor jest nadal bardzo zaskoczony ilością dobrych słów, jakie słyszy od obcych ludzi. Ci życzą mu oczywiście szybkiego powrotu do zdrowia i obiecują się za niego modlić. To wsparcie to dowód na to, że Polacy, wbrew temu, co twierdzi wielu celebrytów, wcale nie są nastawieni negatywnie do gwiazd. Przypominacie sobie, żeby ktoś krytykował Stuhra albo jego syna?
Ja dostaję nieprawdopodobne ilości sympatii, otuchy i wsparcia. Coś niesamowitego, jak ludzie mi dobrze życzą! - mówi Jerzy. Może warto było tym ludziom życie poświęcić, codziennie ich bawiąc przez tyle lat, żeby teraz, kiedy człowiekowi jest ciężko, dostać to wszystko z powrotem. Dziś byłem u krawcowej, która robi mi poprawki do garnituru. Patrzę, a ona daje mi słonika i mówi, że to od jej wnucząt na szczęście dla mnie, żebym wracał do zdrowia. I teraz mam w aucie maleńkiego słonika. Dzień w dzień się zdarza, że albo ktoś się za mnie modli, albo ktoś mi przekazuje energię, przysyła łańcuszek energetyczny albo choćby zasuszony kwiatek. Nie chciałbym użyć złych słów, ale może nawet warto być chorym, żeby się przekonać jaką sympatią ludzie mnie darzą. To piękne.