Jak informowaliśmy, Tomasz Lis został zwolniony z Wprost tuż przed wręczeniem statuetki Człowieka Roku Donaldowi Tuskowi. Podczas wczorajszej gali premier odebrał nagrodę, na sali zabrakło jednak sławnego dziennikarza. By wyrazić swoją solidarność z Lisem Tusk przyszedł na galę z pluszową maskotką. Liskiem.
Co ciekawe, Janusz Palikot twierdzi, że to on miał zostać Człowiekiem Roku. Takie słyszał plotki. Czy to zamieszanie może mieć coś wspólnego z niespodziewanym zwolnieniem dziennikarza?
Na mieście się rozeszła plotka, że nagrodę Człowieka Roku miałem dostać ja, słyszałem o tym od kilku osób związanych z gazetą – mówi w rozmowie z Radiem Zet. Bardzo niefortunnie wyszło.
To co się dzieje w ciągu tego ostatniego miesiąca, kiedy Tusk leci na łeb, na szyję w sondażach, popełnia błąd za błędem, stało się to jakoś parodią samej tej nagrody. Dziwię się brakowi instynktu redakcji, jakby w tym momencie to wygląda na jakieś waflowanie władzy - ocenia. To się źle skończy dla "Wprost", ale przede wszystkim dla pewnych standardów, bo część ludzi po prostu już nie będzie wierzyła w to, że jakiekolwiek nagrody w naszym kraju mają charakter głosu opinii publicznej.
To już kolejna praca, z której Lis odchodzi tak nagle i w dość dziwnych okolicznościach. Jak myślicie, czy to przypadek?