W przeciwieństwie do Jennifer Hudson po międzynarodowym sukcesie Adele nie zatrudniła armii dietetyków i nie zamknęła się na siłowni, żeby jak najszybciej dostosować się do wzorców narzuconych przez Hollywood. Brytyjka konsekwentnie deklaruje, że jest zadowolona ze swojej figury i nie reaguje kompleksami nawet na komentarze takich dyktatorów kobiecego piękna, jak Karl Lagerfeld. Po uwadze projektanta na temat nadwagi Adele (zobacz: Lagerfeld: "Adele JEST ZA GRUBA, ale ma śliczną twarz") posypały się pytania do piosenkarki na temat jej "ideału urody".
Nigdy nie patrzyłam na okładki magazynów i dręczyłam się bzdurami w stylu: Muszę tak wyglądać, żeby osiągnąć sukces – powiedziała w telewizyjnym show gwiazda. Nie chcę być chudą laską z cyckami na wierzchu, która na dodatek nie istnieje, bo zrobiono ją w programie komputerowym. Naprawdę nie zamierzam się dostosowywać. Nie chcę, żeby mylono to, co nagrywam, z tym jak wyglądam.
Ja tylko staję przed ludźmi i śpiewam - dodała. Po prostu piszę piosenki o miłości. Nie próbuję tworzyć muzyki pop, czy jazz. Nie próbuję być w ogóle czymś konkretnym.
Może jej wielki sukces daje jednak jakąś nadzieję na zmianę? Oby. Show biznes stał się ostatnio już zupełnie beznadziejny.