Lana Del Rey znajduje się ostatnio pod obstrzałem krytycznych uwag. Nie przeszkodziło jej to jednak w odniesieniu sukcesu. W pierwszym tygodniu sprzedaży jej płyta Born To Die rozeszła się w przeszło 800-tysięcznym nakładzie na całym świecie. Piosenkarka nadal zmaga się jednak z opiniami, że jest sztucznym tworem wymyślonym przez wytwórnię płytową.
W branży muzycznej poznałam każdego, kogo da się poznać – mówi w wywiadzie z New York Timesem. Wszyscy mi powtarzali, że nie nadaję się na to, by podpisać ze mną kontrakt płytowy. Grałam moje piosenki, tłumaczyłam, co chcę robić w świecie muzyki. Słyszałam tylko, że numerem 1 w 13 krajach świata jest Kesha i kogoś takiego szukają.
Gwiazda zaprzeczyła również, jakoby ingerowała w wielkość swoich ust. Zapewnia, że są naturalne.
W porządku. Nie przeszkadza mi to pytanie. Moje usta są prawdziwe. To znaczy, na co dzień, bez makijażu, nie wyglądają na takie pokaźne. Myślę, że dlatego, że manipulowałam przy materiale do mojego teledysku do "Video Games" niektóre rzeczy wyglądają na przerysowane.
Jak myślicie, czy to rzeczywiście manipulowanie obrazem, czy raczej ingerencja chirurga? Przypomnijmy teledysk: