Zdaniem poszkodowanej Ewy Gryzik nie ma watpliwości co do jego winy. Do zdarzenia doszło w styczniu bieżącego roku na pasach jednego ze skrzyżowań w podwarszawskim Milanówku.
Była sobota. Przechodziłam z rowerem przez przejście dla pieszych. Zobaczyłam, że na włączenie się do ruchu czeka czarny samochód. A że stał częściowo na pasach, postanowiłam przejść za nim. Przecież może jechać tylko do przodu, pomyślałam. Ale on nagle cofnął i uderzył we mnie - relacjonuje w rozmowie z Super Expressem 59-letnia kobieta. Upadłam. Wylądowałam twarzą w kałuży. Ale kierowca mnie nawet nie zauważył. Wstałam i podeszłam do niego. Okazało się, że jest to Paweł Staliński.
Model wręczył poszkodowanej kartkę ze swoim numerem telefonu i zaoferował pomoc, gdyby na jaw wyszły jakieś obrażenia. Znajdującą się pod wpływem szoku kobietę odwiózł do domu jeden ze świadków zdarzenia.
Ja wtedy nie myślałam racjonalnie, byłam w szoku - opowiada poszkodowana. Nie myślałam o szpitalu czy policji. Paweł mnie przeprosił i dał mi do siebie telefon, gdybym czegoś potrzebowała - dodaje pani Ewa. Wieczorem skontaktowałam się z nim. Poprosiłam go, by zawiózł mnie do szpitala. Wtedy inicjatywę przejęła Stalińska. Zapytała się, czy mogłybyśmy nie mówić, że był to wypadek samochodowy, bo i tak ma dużo kłopotów z mediami. Weszłyśmy do szpitala i pani Stalińska od razu jako pierwsza ruszyła i powiedziała, że potrzebujemy lekarza, bo spadłam z roweru. Zrobiono mi badania. Diagnoza - ogólne potłuczenie.
Aktorka zaproponowała pomoc, obiecała przywieźć zakupy i wykupić lekarstwa. Jednak, jak twierdzi poszkodowana, nie załatwiła żadnej z tych spraw...
"Nie mam czasu", powiedziała - wspomina pani Ewa. Ale bardzo chciała ukryć wypadek. Ja się na to początkowo zgodziłam, żeby nie było szumu w mediach. Ale 22 stycznia wezwałam policję. Powiedzieli mi, że jest zapis tego zdarzenia na monitoringu.
Mimo że monitornig nie zarejestrował tego zdarzenia, policja otrzymała wezwanie.
Kierujący Paweł S. potrącił pieszą. 22 stycznia policja w Milanówku została poinformowana o tym zdarzeniu przez poszkodowaną. Trwa postępowanie w tej sprawie - mówi mł. asp. Katarzyna Zych z Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Mazowieckim.
Paweł Staliński twierdzi, że... w ogóle nic takiego nie pamięta (!), zaś jego matka, która od lat aktywnie wspiera akcję zwiększania bezpieczeństwa na drogach radzi życzliwie nie poruszać sprawy:
Ja radziłabym nie dotykać tego tematu. Paweł nie potrącił tej pani na pasach. Pani jakby wjechała mu w samochód - przekonuje w tabloidzie. Ja zadzwonię na policję, dlaczego potwierdzają takie zdarzenie, jeśli ich nie było na miejscu?
Jak można to w ogóle skomentować?