Pogłoski o samobójstwie Whitney Houston, która mogła chcieć odebrać sobie życie z powodu problemów z głosem, sprawiły, że jej rodzina postanowiła wynająć prywatnego detektywa. Zadaniem śledczego było dokładne ustalenie, co Whitney robiła przed śmiercią. Okazuje się, że przez ostatnie dwa miesiące Houston nieustannie imprezowała. Gwiazda była w nocnym klubie na kilka godzin przed tragicznym zgonem.
Według zeznań świadków, Whitney wróciła do dawnego trybu życia. Szalała – powiedział magazynowi Star detektyw. W noc śmierci była na imprezie, gdzie piła koniak i szampana. Zupełnie się nie kontrolowała. Dowiedziałem się, że od dwóch miesięcy tylko piła i ćpała.
Po powrocie do hotelu wstąpiła do baru i wypiła kilka drinków - dodał. Jeden z kelnerów powiedział, że odebrała telefon i na kogoś krzyczała. Stwierdził, że zachowywała się agresywnie i niczym osoba z problemami psychicznymi. Na zmianę miała ataki manii, a potem popadała w apatię. Po wizycie w barze poszła do swojego pokoju i tu niestety zakończyła się jej kariera.
Wierzącej mamie gwiazdy bardzo zależy, aby rozwiać wszelkie wątpliwości co do śmierci jej córki. Woli już wersję z zapiciem i zaćpaniem się na śmierć, niż podejrzenia o samobójstwo.