Ostra reakcja Gazety Wyborczej na nasz tekst o powodach protestów przeciw ACTA i to, co wydarzyło się po niej, było takim zgrzytem w polskich mediach, że wiele osób nie wie, jak to skomentować. Bo co się właściwie stało? Pudelek zawsze był od wprowadzania zgrzytów, mieszania niepasujących do siebie elementów, ale jednak nie w takiej skali. Tomasz Machała postanowił zapytać o konsekwencje tych tekstów i Waszej reakcji na nie Aleksandra Kwaśniewskiego:
- Kto, Pana zdaniem, dzisiaj w Polsce sprawuje bardziej rząd dusz? - pyta w rozmowie z Na temat. Gazeta Wyborcza z historią i intelektualnym zapleczem, ale spadającą sprzedażą? Czy portal Pudelek.pl, który napisał manifest pokolenia w sprawie ACTA?
Aleksander Kwaśniewski: Przykład ACTA pokazał, że rząd, który dysponuje kolosalnymi możliwościami badania tego, co dzieje się w społeczeństwie, minął się zupełnie z myśleniem tych ludzi, którzy pojawili się na ulicach. Pudelek ma swoją armię zwolenników i to jest interesujące, że tam wybuchła ta dyskusja. Do tej pory myślałem, że Pudelek jest jakimś plotkarskim, tabloidalnym portalem, do którego zaglądałem bardziej przypadkowo, niż w jakiś zorganizowany sposób. Wyborcza natomiast jest ważnym ośrodkiem opinii dla setek tysięcy - bałbym się powiedzieć, że dla milionów, raczej dla setek tysięcy, już wymierającej polskiej inteligencji.
Przypomnijmy nasz tekst: ACTA: Czyli jak celebryci stracili kontakt z rzeczywistością
I odpowiedź Wyborczej: "Gazeta Wyborcza" wyśmiewa nasz tekst o ACTA
To chyba dobrze że ludzie, których głos liczy się w mediach, zaczynają o tym dyskutować. Tomasz Machała robi ważną rzecz, kierując ten temat do poważnych mediów i sprawiając, że inni dziennikarze nie będą musieli udawać, że go nie czytali. Pojawiające się sformułowanie "rząd dusz" wymaga jednak sprostowania. Bo chodzi i chodziło nam zawsze o coś dokładnie odwrotnego.
To, co właśnie obserwujecie, jest wspomnianego "rządu dusz" końcem. Nowe pokolenie nie myśli już w ogóle podobnymi kategoriami z XIX i XX wieku i nie przyzna już nigdy nikomu takiej władzy, jaką miała kiedyś Gazeta Wyborcza. Technologia przyniosła nam koniec jedno-, dwu- czy kilkubiegunowego świata. Próby walki z internetem i internautami, strofowania ich, pouczania, traktowania z góry, mogą wzbudzać co najwyżej śmiech, albo - jak po próbach obrony ACTA a potem wyciszania/wyśmiewania zimowych protestów na ulicach - agresję. To tak przełomowy moment i taka zmiana, że wielu ważnych ludzi w ogóle nie przyjmuje jej do wiadomości. Jeszcze przez wiele lat będą żyli w fazie zaprzeczenia.
Dzisiejszy świat przynosi nam delegitymizację wielkich autorytetów rozumianych w XX-wieczny sposób, tzn. tego, że jakiś mądry (lub nawet i nie mądry) człowiek raz na zawsze zdobywa sobie posłuch, poparcie wpływowych mediów i od tej chwili jego opinii nie wolno podważać. Dziś autorytet przestaje być nadawany z góry. Nie wrócą już czasy, w których znany reżyser, aktor czy muzyk staje się ekspertem we wszystkich dziedzinach życia i może pouczać bez groźby interakcji, czy przeczytania choćby komentarza weryfikującego jego słowa.
Dziś wystarczy celna riposta i ludzie sami już sobie ją polecą. W dodatku - mogą zobaczyć, ilu innym osobom tak samo się ona podoba. Wciąż oczywiście obserwujemy próby mówienia do nas tym starym językiem, ale są coraz śmieszniejsze, niedzisiejsze, coraz bardziej rozmijają się z odczuciami widzów czy czytelników. Młodzi ludzie już nawet nie rozumieją, dlaczego niektórzy panowie sądzą, że ich głos powinien być dla nich ważny.
Doskonałym przykładem takiego multi-autorytetu mijających czasów jest Zbigniew Hołdys, do niedawna jeszcze ekspert w wielu dziedzinach życia, który stracił nagle posłuch wśród młodych ludzi, o których akceptację zabiegał. Symboliczna była jego ucieczka z Facebooka po powodzi negatywnych komentarzy. Nie umiał z nimi walczyć, nie udało się skasować wszystkich. Jako pretekst podał oczywiście, że były wulgarne, ale przecież wiadomo, że większość wcale wulgarna nie była. Zbigniew Hołdys próbował odebrać młodym ludziom chęć do walki, przekonując ich że - cytujemy - "bunt przeciw ACTA powstał na kłamstwie". Tych słów nikt mu raczej nie zapomni. Szczególnie, że nawet Donald Tusk przyznał w końcu, że ACTA to "egzekucja wolności". Zobacz: Hołdys: "Bunt przeciw ACTA powstał na kłamstwie"
W internecie każdy głos liczy się podobnie, a o jego mocy decyduje to, ile osób się z nim zgodzi i pokaże go znajomym. Dla Was to oczywistość, ale dla innych - rewolucja. Symboliczny jest chyba fakt, że tym razem ważny okazał się głos opublikowany na najbardziej niepoważnym serwisie w kraju. I to niepoważnym z założenia i z premedytacją. Ten prosty fakt otwiera drzwi na oścież wszystkim innym. Bo skoro coś takiego mógł napisać Pudelek, to dlaczego nie Ty? Każdy głos ma w sieci taką samą szansę. Słynna postać z ulicznych demonstracji, "Anonymous", to przecież każdy z nas.
Zmiana jest do tego stopnia głęboka, że Wasz dobrze oceniony komentarz na Pudelku, z kilkuset kciukami w górę, celny i prawdziwy albo śmieszny, może przeczytać więcej osób niż felieton w poważnej gazecie. I to często tych samych osób. Dlatego to jest moment, żeby poprosić Was o jedno: Oceniajcie wszystkich ostro i celnie, ale nie obrażajcie. Przecież to daje im tylko wymówkę, by nie musieć odpowiadać na Wasze argumenty i móc przekreślić łatwo całą wypowiedź. Zauważcie, że to jest ostatnia broń gwiazd - obrażać wszystkich internautów, mówić z pogardą, że są "sfrustrowani". Nie dawajcie im jej do ręki.
A wracając do słów Aleksandra Kwaśniewskiego, cieszymy się, że i on będzie do nas teraz częściej zaglądał ;)