Nie tylko Janowi Nowickiemu nie podoba się "aktorstwo" Mroczków. W dzisiejszym Fakcie głos zabrał Andrzej Grabowski. Być może ostatnio kojarzymy go głównie z ról Ferdka Kiepskiego i Kowala z Odwróconych, ale ten absolwent krakowskiej PWST zagrał w wielu ambitnych produkcjach i odebrał niejedną nagrodę. Teraz mówi o bliżniakach tak:
Ich gra to prezentacja samych siebie. Bracia Mroczkowie grają za każdym razem braci Mroczków. Chciałbym zobaczyć, jak radzą sobie poza serialem "M jak miłość", w innym serialu, albo na przykład jak jeden z nich gra Hamleta. Ich kariera trwa tyle, ile emisja i kariera serialu.
Grabowski zwraca też uwagę na nazewnictwo: To tak jak w zawodzie lekarza, jeśli ktoś nie skończył studiów, może być znachorem, zielarzem, kręgarzem. Bo jeśli nie ma dyplomu, nie może się nazywać doktorem.
W innych krajach wygląda to zupełnie inaczej: W Polsce związki zawodowe aktorów nie reagują na tę sytuację, choć na przykład w USA należy mieć specjalne zezwolenie, żeby grać bez dyplomu. Ale i tak przecież tych serialowych postaci nikt nie będzie niedługo pamiętał - podsumowuje aktor.
Nie ukrywamy, że drewniani, uśmiechnięci, wszędobylscy Mroczkowie opatrzyli się i nam. Z drugiej strony, o ile w USA kręci się masę świetnych seriali, z których w każdym pojawiają się nowe, ciekawe nazwiska, to w Polsce wszyscy grają we wszystkim, a fabuła rzadko kiedy zaskakuje oryginalnością. Dlatego dwaj chłopcy z Siedlec mogą bez trudu zagrać dwóch chłopców z prowincji. Hamleta nikt od nich nie wymaga.