Tomasz Lis przyzwyczaił się już do pozycji "złotego dziecka" polskich mediów. Objawia się ona przede wszystkim tym, że uważa, iż w zasadzie zawsze ma rację. I trzeba przyznać, że jest w tym naprawdę skuteczny. Wiele osób irytuje, ale wiele osób liczy się z jego zdaniem i w sumie zawsze wychodzi na jego. Tym razem postanowił bronić ostro udziału w swoim programie Kasi "efekt zająca" Cichopek. Przypomnijmy, że "sexy mama" pojawiła się u niego w dość dziwnej roli: matki, celebrytki i psycholożki w jednym. I raczej nie błysnęła.
W Pytaniu na śniadanie Lis przekonywał, że zaproszenie Cichopek i Koroniewskiej było dobrym posunięciem. Oberwało się za to profesorowi Januszowi Czapińskiemu, który wytknął Katarzynie jej niewiedzę.
- Cichopek i Koroniewska? To chyba nie był najlepszy pomysł... - zagaił prowadzący rozmowę Wojciech Jagielski.
- To był bardzo dobry pomysł - odpowiedział Lis.
- Tylko wszyscy się po tobie trochę przejeżdżają.
- Szczerze? Bardzo mnie to bawi. Jak czytam wpisy, to mam wrażenie, że jeżdżą po nich półinteligenci i ćwierćinteligenci, więc jest to może model wywyższania się, głupi według mnie. Można się pastwić nad każdym, ale z całym szacunkiem, według mnie, pani Kasia i pani Joanna mówiły z sensem. Jeżeli ja pytam o depresję poporodową, to chcę zapytać kogoś, kto ma małe dziecko. Bardzo cenię profesora Czapińskiego, ale prawdę mówiąc mam wrażenie, że profesorowi to nawet niespecjalnie wypada tak protekcjonalnie podchodzić do kogoś, kto profesorem nie jest.
Zgadzacie się, że przypominanie o "efekcie zająca" świadczy o ćwierćinteligencji? :)