Michał Koterski przyzwyczaił nas do tego rodzaju wyznań. Jego życie to pasmo wzlotów i spektakularnych upadków. Mało kto w polskim show biznesie potrafił tak pokazowo zmarnować swoją szansę. Dostał przecież nawet pieniądze na autorski show mający być konkurencją dla Szymona Majewskiego. 33-letni syn znanego reżysera, uzależniony od heroiny, twierdzi, że tym razem wyciągnął właściwe wnioski. To już chyba ostatni dzwonek.
Cieszę się, że moje problemy nie są tajemnicą. Każdy ma jakieś zakręty, a ja dzięki temu uniknąłem udawania, że ich nie ma. Każdy chce być fajny, ukrywa problemy. Gdy wychodzą na światło dziennie, ludzie sobie nie radzą. Ja sobie poradziłem – zapewnia w rozmowie z Faktem.
To, co mnie spotkało, wzloty, upadki, porażki, jest największym darem, jaki mogłem dostać od Boga. Kiedyś myślałem, że to wielka tragedia. Ale ojciec nauczył mnie i mówił: "Michał, czerp z tego, nie wszyscy mają taką możliwość". Ja ją mam, bo poznałem i góry, i zupełne doły. Teraz mogę szukać środka. Odbiłem się i próbuję znaleźć złoty środek. Lata lecą, myślę, że dojrzałem.
Przypomnijmy, że 4 lata temu Koterski odbijał się od dna na łamach Vivy. Dzisiaj - w Fakcie.
Studiuję teraz scenopisarstwo w Warszawskiej Szkole Filmowej u Maćka Ślesickiego - wyznaje Misiek. To właśnie zaczyna być moim życiem. Mam nadzieję, że już niedługo Tarantino dowie się, że jest ktoś lepszy od niego.
Od Tarantino ważniejsza dla Miśka wydaje się być Terentiew. To ona zdecyduje, czy znowu będzie gwiazdą Polsatu. Myślicie, że powinien dostać kolejną szansę?