Przed wielką Oscarową galą Sacha Baron Cohen zapowiedział, że na czerwonym dywanie pojawi się w swoim nowym wcieleniu. Tym razem komik zamierza grać rolę dyktatora, który ma wszystkie najgorsze cechy znanych wschodnich satrapów i ludobójców. Oczywiście jego największą inspiracją będą Saddam Hussain i Kadafi. Pomysł nie specjalnie spodobał się organizatorom rozdania Oscarów. Nie chcieli go nawet wpuścić na galę, chyba po to żeby nie przyćmił innych wydarzeń (zobacz: Zabronili mu przyjść w tym stroju na Oscary!). Mimo to Sacha pojawił się na imprezie. Jako Admiral-General Aladeen.
Wywiad z "dyktatorem" przeprowadził prezenter telewizji E! Ryan Seacrest. W trakcie rozmowy aktor wyznał, że wielkim marzeniem jego przyjaciela Kim Dzong Ila było pojawienie się na czerwonym dywanie w Hollywood i ponowne "wytryśnięcie" na klatkę piersiową Halle Berry. Z planów wysypania prochów północnokoreańskiego zbrodniarza na aktorkę niestety nic nie wyszło, gdyż Admiral-General Aladeen rozsypał je na swojego rozmówcę.
Wiedziałem, że sporo ryzykuje podchodząc do Sachy. Wiedziałem, że będzie można porozmawiać tylko z jego postacią, a nie z samym aktorem. Będący w swoim nowym wcieleniu Baron był niebezpieczny i byłem pewien, że zrobi mi jakiś numer. Na szczęście miałem przygotowane dwie marynarki – skomentował dowcip Barona prezenter.
Zobaczcie także koniecznie kto zaprojektował "kreację" dyktatora...