Trzy tygodnie po nagłej śmierci Whithey Houston nadal niewiele wiadomo o jej bezpośrednich przyczynach. Piosenkarka została znaleziona martwa w łazience apartamentu w Beverly Hilton Hotel w Los Angeles w sobotę, 11 lutego, na dzień przed rozdaniem nagród Grammy. Spekulowano, że uzależniona od narkotyków i alkoholu gwiazda chciała się "zrelaksować" przed imprezą, na której mała wystąpić na żywo i wymieszała środki nasenne z wódką.
Jak twierdzą osoby z otoczenia Houston, cytowane przez magazyn E!, istnieje spore prawdopodobieństwo, że wersja ta zostanie w pewnym stopniu potwierdzona. Funkcjonariusze z biura koronera mają bowiem ogłosić w najbliższych dniach, że śmierć Whitney była po prostu nieszczęśliwym wypadkiem. Nie wiadomo jednak, czy spowodowanym uśnięciem w wannie pełnej wody, czy zażyciem różnych, silnych substancji.
Na jej ciele nie było żadnych niepokojących śladów, nie było też widać, żeby z kimś przed śmiercią walczyła - mówi źródło. Była też jak najdalej od chęci odebrania sobie życia.
Śledztwo wyklucza więc udział osób trzecich, a skupi się na środkach, które przyjąć miała Houston na krótko przed śmiercią oraz ich ewentualnym nielegalnym pochodzeniu. Wnioski ujawnione dzisiaj przez amerykańskich dziennikarzy mają zostać oficjalnie ogłoszone w najbliższych dniach.