Polskie autorytety telewizyjne miały ostatnio kiepską passę. Po głośnym odejściu Hołdysa z Facebooka, skandalu z "Ukraińskimi robotami do sprzątania" Węglarczyka i jego dziwnych tłumaczeniach zamiast prostych przeprosin oraz niezwykle ostrej i nieprzemyślanej krytyce internautów przez Jarosława Kuźniara, widać wyraźnie, że stare elity mają problem ze zrozumieniem języka młodych ludzi i szerzej mówiąc - języka internetu. I nie mówimy tu o eksponowanych przez nich przekleństwach, którymi uraczył ich niewielki odsetek internautów. Chodzi o coś przeciwnego - o specyficzny typ humoru i brak kompleksów w rozmowie z ludźmi znanymi z telewizji - także pod swoim pełnym imieniem i nazwiskiem, na serwisach społecznościowych.
W dzisiejszym Newsweeku ukazał się tekst zbierający wulgarne komentarze, z jakimi spotkali się wielcy "pokrzywdzeni" ostatnich tygodni - Jarosław Kuźniar, Zbigniew Hołdys (obaj pozują na okładce z napisem "Nie zabijajcie nas") i Katarzyna Kolenda-Zaleska (ona się akurat nie żali i wypada dzięki temu lepiej). Warto przy okazji przypomnieć, że nieistniejący już profil na Facebooku posłużył Hołdysowi między innymi do nazwania innego człowieka "chujem". "Chujem". Wszystko było w porządku, dopóki wyzywał i poniżał on?
Hołdysa skrytykowano za to, że, jak pisze tygodnik, "odważył się argumentować za ACTA". Brak informacji, że ta odważna argumentacja polegała między innymi na przekonywaniu ludzi, że ich "bunt przeciw ACTA powstał na kłamstwie". Wkrótce potem Donald Tusk przyznał się do błędu i stwierdził, że próba narzucenia Polakom ACTA to - cytujemy - "egzekucja wolności". Bunt był więc oparty na kłamstwie czy nie?
Krytyczne, w przeważającej większości uargumentowane i warte przeczytania komentarze na temat Hołdysa, Kuźniara i Zaleskiej na różnych forach, Facebooku i Twitterze określone są na okładce jako "kampania nienawiści". W środku jest jeszcze ostrzej. Zabić celebrytę - krzyczy tytuł obok zdjęcia poczciwie wyglądającego Kuźniara.
Sprawa Kuźniara jest tu wyjątkowo dziwna. Gdy wybuchła jako "afera" traktowaliśmy to bardziej jak żart. Wyszło to nawet dość niewinnie. Jesteśmy pewni, że spora część osób, które dołączyły do grupy "zwalniającej Kuźniara" zrobiło to dla żartu, chciała mu może trochę utrzeć nosa, ale nie zwalniać, czy jak pada w tytule "zabijać"...
Nasza sympatia dla Kuźniara skończyła się jednak, gdy przeczytaliśmy jego przykry, pełen nienawiści atak na krytykujących go widzów. Wybrał drogę obrażania i poniżania. Nazwał ich "masochistami" i "smutną prawicą".
Jakimi słowami opisuje to Newsweek? Zdjęcie zamyślonego Kuźniara podpisane jest tak: Zwalniamy cię - napisało do Jarosława Kuźniara z programu "Wstajesz i wiesz" 5 tys. internautów, którzy postanowili ukarać dziennikarza TVN24 za dowcip.
Zwróćcie uwagę na dobór słów: Ukarać za dowcip.
Brak informacji, jak dowcipny był naprawdę Kuźniar (zobacz: Kuźniar o "zwalniających" go: "MASOCHIŚCI, SMUTNA PRAWICA!") i że większość emocjonalnych maili dotyczyła prawdopodobnie właśnie tych słów. Oraz że w niezwykle ostrym wpisie na blogu napisał on: Przeciwnicy ACTA zachowują się jak złodzieje oraz że cieszył się, że ktoś w końcu weźmie za mordę drażniący go internet: Niech ją nawet [sieć] wyłączą na zawsze. Wszystkim wyjdzie na zdrowie - napisał.
Próba przedstawiania patrzących na ręce celebrytom internautów jako ludzi złych, a nawet gorzej - jako "morderców" (!) jest być może wygodna dla gwiazd, ale nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Dlatego właśnie apelujemy, żeby nie obrażać nikogo w komentarzach. Pamiętajcie, że to daje tym ludziom tylko argument do obrażania w mediach wszystkich internautów i nazywania ich "frustratami", co chętnie robią. Nie dawajcie im go. Dopóki będą dostawać taki pretekst, będą go wykorzystywać w 100%. Na okładkach, w talk show i wszędzie, gdzie się tylko da. Walczą właśnie o to, żeby ich widzowie uwierzyli, że internet to "bagno", a ich głos w telewizji jest wart o wiele więcej niż Wasz w sieci. Zwróćcie czasami uwagę na to, kto tak do Was mówi.
Znani i lubiani nie będą już spać spokojnie - pisze tygodnik. Internauci wypatrzą i oplują każde potknięcie.
Znów zwróćcie uwagę na dobór słów: nie "zauważą" i "ocenią", ale "wypatrzą" i "oplują". W artykule zebrano i przedstawiono dalej maile i komentarze poniżej poziomu, od nieszczęśliwych ludzi wyzywających celebrytów i nazywających ich na przykład "żydami". Brak informacji, że przecież większość wiadomości była pewnie jak zwykle spokojna i uargumentowana. Z argumentami dyskutuje się celebrytom trudno.
Jak myślicie, czy przykładowo na 5 tysięcy maili z apelem o zwolnienie Kuźniara naprawdę większość, albo nawet znaczna część była bardziej obraźliwa niż jego tekst o "masochistach"? A może było to 10%? 5%? Takiej informacji brakuje, dziennikarz TVN nie odniósł się do tego merytorycznie.
Wymowa całego tekstu dziwi o tyle, że na końcu jego autorzy podają rzetelnie najważniejszą informację, od której należałoby pewnie zacząć. To zdanie przepytywanego na ten temat doktora Krejtza:
W badaniach, które zrobiliśmy, okazuje się, że w internecie norma kultury jest przekraczana w mniej niż 1 procencie wszystkich wypowiedzi. Nie ma więc tego więcej niż w społeczeństwie.
Przyznaje, że mimo iż był nastawiony na to, że liczba ta będzie wielokrotnie większa, po rzetelnych badaniach wyszedł mu właśnie taki wynik.
Przełom, jaki nastąpił w ostatnich latach w mediach polegający na swobodzie przepływu już nie tylko informacji, ale i komentarza, analizy tego, co się dzieje, jest naprawdę rewolucją. Widać to po coraz bardziej niezrozumiałych z perspektywy odbiorcy zachowaniach ludzi mających dostęp przed kamery.
