Uważający się za specjalistę w dziedzinie zdrowia i urody mężczyzn po 40-tce Krzysztof Ibisz postanowił udzielić kilku wskazówek najgrubszemu polskiem posłowi. Nakłoniło go do tego wyznanie Ryszarda Kalisza, który przyznał się do stosowania zabiegów oczyszczających jelita, takich jak te, które przyniosły efekty u Aleksandra Kwaśniewskiego.
Chodziłem na takie fajne zabiegi, zapomniałem, jak to się nazywa... No, krótko mówiąc, przepraszam znowu za taką dosyć brzydką nazwę, ale kiedyś w wojsku cesarsko-królewskim nazywało się to po prostu lewatywa - wyznał w Dzień Dobry TVN.
Pochwalił się także, że dzięki diecie i zabiegom udało mu się zrzucić 10 kilogramów.
Zdaniem Krzysztofa Ibisza nic dobrego z tego nie wyniknie:
Panie pośle, lewatywa jest do dupy. Nie tędy droga - ostrzega Kalisza na swoim blogu w serwisie naTemat.pl. Poseł Kalisz, którego zresztą lubię i cenię, zaatakował swój organizm z niewłaściwej strony. Zachęcałbym, aby zatroszczyć się bardziej o górną część układu pokarmowego niż o dolną. Trzeba dbać o to, co jemy i jak jemy... Najważniejszy jest umiar i aktywność, ale aktywność fizyczna, a nie werbalna. Tak więc panie, panowie - mniej gadać, więcej działać.
Publiczne dyskusje o lewatywach Kalisza rzeczywiście nie są apetyczne, ale czy Ibisz na pewno powinien udzielać innym porad wizerunkowych?