Biegły medycyny sądowej, który zajmuje się badaniem przyczyn śmierci Whitney Houston, zapowiedział, że nie poda ich do wiadomości publicznej jeszcze przez kilka tygodni. Obecnie trwają badania mające na celu sprawdzenie, jakie było stężenie leków w krwi gwiazdy.
Jak donoszą amerykańskie media, biuro biegłego jest zasypywane wiadomościami i telefonami od rodziny i przyjaciół Whitney. Wszystkie mają jeden punkt wspólny – dzwoniący twierdzą, że Houston... została zamordowana.
Jeden z informatorów zapewnia, że posiada informacje, które potwierdzą jego teorię. Druga osoba jest przekonana, że za zabójstwem Whitney stoi... członek jej rodziny.
Prokurator już wcześniej ogłosił, że nie znaleziono żadnych dowodów, jakoby w śmierć piosenkarki były zaangażowane osoby trzecie. Oficjalna przyczyna zgonu zostanie ogłoszona po otrzymaniu wyników testów toksykologicznych.
Przypomnijmy, że jej nieoceniony mąż już się wybiela: "Nigdy nie brałem kokainy, dopóki nie poznałem Whitney. To ona wciągnęła mnie w narkotyki"