_
_
_**Kac Wawa**_ miał być kolejną polską komedią, która ściągnie do kin tłumy niewymagających widzów. Plan się chyba nie powiódł. Obraz okazuje się być nie tylko wstydliwym wpisem w CV wielu aktorów ale i komercyjną klapą roku. Mimo że twórcy chcieli przechytrzyć zarówno recenzentów, jak i samych widzów, nie organizując pokazów prasowych, w tzw. weekend otwarcia film obejrzało zaledwie 70 tysięcy widzów, co nie jest dobrym wynikiem, a już na pewno nie czyniącym go hitem.
Krytycy nie pozostawili na Kac Wawa suchej nitki. Najostrzej na jego temat wypowiedział się Tomasz Raczek . Zobacz: "Kac Wawa ZABIJA SZACUNEK DO AKTORÓW!". Swoją myśl kontynuował na kanapie programu Pytanie na śniadanie, gdzie spotkał się z jednym ze scenarzystów produkcji, Piotrem Szają. Najwyraźniej nie może on pogodzić się z tak druzgocącymi opiniami o jego "dziele", bo w nerwowy sposób Raczkowi przerywał, mówił szybko, niewyraźnie i nieskładnie. Krytyk w tym czasie spokojnie i rzeczowo miażdżył jego film wyjaśniał, dlaczego Kac Wawa jest według niego filmem po prostu złym:
Filmu nie obejrzałem na tzw. pokazie prasowym, które organizowane są dla dziennikarzy i recenzentów po to, żeby mogli, przed wejściem filmu na ekrany, napisać widzom, jaka jest ich opinia - tłumaczył Raczek. Jednak dystrybutorzy rezygnują z takiego zwyczaju, zwykle wynika to z tego, że obawiają się, że te recenzje mogłyby nie przysłużyć się dobrej opinii temu filmowi i w związku z tym wolą, żeby widzowie na sobie sprawdzali. Film wszedł w piątek na ekrany, ja zobaczyłem go w sobotę na zwyczajnym seansie, w warszawskim dużym kinie o godzinie 19., gdzie ze zdumieniem muszę stwierdzić, że było tylko 20 osób, co oznacza, że jak na pierwszy weekend polska komedia nie odniosła sukcesu. 70 tysięcy w sumie - w Polsce to jest słabe otwarcie jak na film, który ma być komercyjnym przebojem.
Dalej Raczek wymieniał typowo techniczne, również słabe, aspekty produkcji. Jego zdaniem film promuje krzywdzące stereotypy, ogłupia widzów i nie wnosi nic ciekawego:
Obejrzałem z pewnym zażenowaniem film, który jest zrobiony bardzo, z rzemieślniczego, warsztatowego widzenia, powiedziałbym, bardzo nieskładnie, to znaczy role są poprowadzone w sposób prymitywny, reżyseria polega na tym, że aktorzy wybitni, zaangażowani do tego filmu, grają bardzo, bardzo poniżej swoich możliwości - argumentował. Ja powiedziałem, że taki film jest rodzajem nowotworu, który niszczy polską tkankę życia filmowego, bo po pierwsze, uczy polską publiczność złego gustu, bardzo takiego prymitywnego patrzenia na świat, wulgarności w postrzeganiu kobiet i mężczyzn. Nie można sprowadzać relacji między ludźmi do takich bardzo schematycznych i bardzo krzywdzących i dla kobiety, i dla mężczyzny stereotypów.
- Ja chciałem to wszystko obśmiać, tych panów, co się wyrwali z domów, te dziewczyny, co ani szkoły, ani wykształcenia, słowo co drugie na "k". Chciałem je obśmiać - bronił się nerwowo scenarzysta.
- Ale ludzie się nie śmieją... - odparł spokojnie Raczek i kontynuował, stwierdzając, że występujący w tego typu produkcjach aktorzy "degenerują swój talent":
Tu nie chodzi o to, że pan chce ich obśmiać, tu chodzi o to, że się panu nie udało ich obśmiać, albo ktoś panu zepsuł robotę, bo pan napisał scenariusz, a później to zostało zmienione. Ale w związku z tym mówimy o rezultacie, a rezultat jest taki, że to ani śmieszne, ani satyryczne, ani groteskowe. Ja myślę, że tu jest problem, że ten film nie jest satyrą. Publiczność jeszcze się obroni, ale aktorzy występujący w takich filmach degenerują swój talent. Dziwię się, że się zgodzili w tym zagrać. To jest takie działanie państwa, którzy robicie ten film, jak ci, co rozsypują sól gospodarczą do woreczków jako sól jadalną. To nie jest sól jadalna.
Jednym słowem: miazga.
Obejrzyjcie nerwowe i niezbyt składne odpowiedzi reżysera na argumenty. Raczek rozjechał go tak, że aż przykro się to ogląda. A poniżej jeszcze raz zwiastun do Kac Wawa: