Zanosi się na kolejny precedens w polskiej kinematografii. Producent zjechanego przez krytykę filmu Kac Wawa, Jacek Samojłowicz, poczuł się dotknięty wypowiedziami Tomasza Raczka, który nazwał jego film "nowotworem" i zniechęcił skutecznie Polaków do zaryzykowania wizyty w kinie. W Pytaniu na śniadanie odbył już debatę na ten temat ze scenarzystą filmu, Piotrem Czają. Nie miał on zbyt wielu argumentów i naprawdę się ośmieszył.
Czy argumenty w dyskusji zastąpią argumenty prawników? Tak zapowiada producent wściekły zwłaszcza za tę wypowiedź Raczka:
Ten film jest jak choroba, jak nowotwór złośliwy: zabija wiarę w kino i szacunek do aktorów... Szczerze i nieodwołalnie odradzam pójście na KAC WAWA do kina. Ten film powinien ponieść klęskę frekwencyjną - może to nauczyłoby czegoś producentów. WSTYD!
Zapowiada proces o stracone miliony złotych. Chce, żeby Raczek zapłacił mu za wszystkie niekupione bilety...
Przez tego pana straciłem kilka milionów wpływów. I takiej sumy będę się domagał na drodze sądowej - mówi wzburzony w rozmowie z Super Expressem. Oczekuję, że Tomasz Raczek straci wiarygodność jako krytyk filmowy, bo zdaniem moich prawników przekroczył granice krytyki filmowej i złamał zasady etyki dziennikarskiej, być może ze względów osobistych. Moim zdaniem krytyk może wypowiadać się negatywnie na temat filmu, ale nie powinien nawoływać do jego bojkotu, bo każdy widz ma prawo do własnej oceny. Takie zniechęcanie do oglądania to już jest działanie biznesowe na szkodę naszych interesów ekonomicznych. Mam dane dotyczące frekwencji w kinach przed wypowiedziami tego pana i po nich. I będę domagał się zwrotu moich strat w wysokości kilku milionów złotych. Pomogą mi w tym najlepsi prawnicy w naszym kraju - grozi producent.
Jak myślicie, czy dojdzie do zakazu krytyki słabych komedii?