Ostatni wysyp marnych jakościowo filmów w polskich kinach sprawił, że nawet cierpliwi dotąd dziennikarze i widzowie się zbuntowali. Ciacho, Weekend, Wyjazd integracyjny, Sztos 2 czy w końcu Kac Wawa to już za dużo do strawienia dla kogokolwiek (przypomnijmy ich straszne zwiastuny: Wybieramy NAJGORSZĄ polską komedię Porównajcie!)
*. Sytuacja stała się tak napięta, że reżyser ostatniej produkcji postanowił... pozwać krytyka filmowego, *Tomasza Raczka. Chce, żeby zapłącił mu on miliony za bilety, których nie kupili szanujący swój czas widzowie. To sytuacja chyba bez precedensu na świecie.
Zaczęło się od krytyki na profilu w serwisie społecznościowym (zobacz: Raczek: "Kac Wawa ZABIJA SZACUNEK DO AKTORÓW!"). Następnie dziennikarz wybrał się do studia Pytania na śniadanie, gdzie spokojnie zmiażdżył zdenerwowanego scenarzystę filmu, kończąc chyba jego karierę (obejrzyj: "Kac Wawa jest PRYMITYWNY! Aktorzy DEGENERUJĄ TALENT"). Raczek udał się również do studia Dzień Dobry TVN, w którym nie przebierał w słowach w krytyce filmu.
Kac WAWA jest filmem dla nikogo, bo jak się okazuje w kinach są pustki. Wbrew pozorom nie jest tak, że my jesteśmy tacy inteligentni, a wszyscy dookoła są idiotami, co często myślą twórcy. Producenci mają w sobie pogardę dla widza, myślą: "To my sobie zarobimy na tych idiotach." To nieuczciwa gra z widzem, dlatego trzeba reagować bardzo ostro.
Producent, Jacek Samojłowicz, zapowiedział pozwanie dziennikarza. Domaga się od niego pieniędzy, które ponoć stracił przez jego krytyczne uwagi.
Mój film to nie "Katyń". Człowiek ma pójść do kina, żeby się zrelaksować, a nie zastanawiać nad jego treścią – broni się w rozmowie z Na temat. Skoro film jest nazwany "rakiem polskiego kina", to dlaczego krytyk poświęca mu aż tyle uwagi? Tomasz Raczek przekroczył swoje kompetencje obrażając twórców Kac WAWA. Produkuję za własne pieniądze, więc będę robił to co mi się podoba.
Moja krytyka filmu Kac WAWA ma charakter profesjonalny, nie osobisty, choć pojawiła się nie w mediach lecz na moim profilu na Facebooku – odpowiada mu Raczek. Nic tajemniczego za nią się nie kryje poza moją niechęcią do utworów podłego gatunku. Nie nawoływałem do bojkotu filmu, tylko odradzałem wybranie się nań do kina. Doradzanie należy przecież do zadań krytyka, pełniącego swoją rolę przewodnika wobec widzów, którzy mu ufają i szanują jego opinie.
Gratulujemy Borysowi Szycowi, że firmuje swoją twarzą kolejne takie dzieło, pozując uśmiechnięty z reżyserem pozywającym krytyka. Wybierzecie się na kolejny film z jego udziałem?
Dla przypomnienia - zwiastun Kac Wawa oraz "debata" Raczka z bardzo zdenerwowanym scenarzystą: