W zeszłym tygodniu na planie programu TVN Turbo doszło do słynnej już stłuczki. Małgorzata Socha i towarzyszący jej dziennikarz Adam Kornacki zatrzymali się na przystanku i zamienili miejscami za kierownicą. Wtedy odjeżdżający autobus uderzył w testowane przez nich Maserati, uderzając w drzwi.
Co ciekawe, policja, która pojawiła się na miejscu wypadku ukarała mandatem kierowcę autobusu. Pocieszony autografem gwiazdy pracownik miejski nie protestował, że został obarczony całą winą za zajście. Okazuje się jednak, że funkcjonariusze nie postąpili w pełni zgodnie z prawem. Ekspert od prawa drogowego, którego poproszono o opinię, orzekł, że mandat należał się także aktorce i dziennikarzowi TVN Turbo. W końcu przesiadali się na przystanku i zostawili drzwi otwarte na oścież.
Pani powinna zostać ukarana mandatem za zatrzymanie się na przystanku. Pan z kolei powinien dostać mandat, za otwarcie drzwi w taki sposób, że doprowadził do zahaczenia o nie przez autobus – mówi Adam Jasiński serwisowi Policyjni. Powinien był przewidzieć, ze tył autobusu przy skręcie "zachodzi" i otwarcie drzwi na całą szerokość, może doprowadzić do kolizji.
Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji stanął w obronie swoich podwładnych i tłumaczy, że policjanci ukarali kierowcę autobusu bazując na relacjach świadków. Dwie znane z telewizji twarze nie miały podobno żadnego wpływu na wystawienie mandatu... Ponoć dopiero filmik, który Wam pokazywaliśmy, wykazał, że wina leży również po stronie Małgorzaty Sochy i Kornackiego.
Gwiazda i dziennikarz mają zostać wezwani do siedziby drogówki i pouczeni. Najprawdopodobniej będą musieli także zapłacić grzywnę za parkowanie w niedozwolonym miejscu oraz niewłaściwe otwieranie drzwi.
Myślicie, że skończy się jak zwykle na pouczeniu i autografie?
Przypomnijmy nagranie, które zrobiło taką karierę w sieci: