Wczoraj wieczorem biuro kornera policyjnego w Los Angeles wystosowało oficjalne pismo, w którym lekarze badający ciało Whitney Houston i analizujący wyniki toksykologii podali ostateczną przyczynę nagłej śmierci piosenkarki. Przez dwa tygodnie specjaliści jeszcze raz sprawdzali zebrane w trakcie śledztwa dane i interpretowali wyniki krwi zmarłej.
Udało się im ustalić ponad wszelką wątpliwość, że Whitney zmarła w skutek utonięcia w hotelowej wannie. Gwiazda dostała ataku serca i straciła przytomność. Wcześniej zażyła sporą dawkę kokainy i środków nasennych, a także wypaliła kilka skrętów z marihuaną. Mieszanka narkotyków i używek nie była jednak bezpośrednią przyczyną śmierci, ale "jedynie" przyczyniła się do osłabienia mięśnia sercowego.
Zmarła wskutek przypadkowego utonięcia, lecz ciągłe zażywanie kokainy i problemy z sercem znacząco przyczyniły się do jej śmierci – czytamy w raporcie z sekcji zwłok.
Rodzina Whitney podziękowała policji i wyraziła ulgę, że podejrzenia, iż gwiazda została zamordowana okazały się fałszywe.