Wczoraj koroner policyjny ogłosił ostateczną przyczynę śmierci Whitney Houston, która w wyniku ataku serca utopiła się w hotelowej wannie. Niestety, to nie koniec dochodzenia w sprawie nagłej śmierci gwiazdy i jej rodzina jeszcze długo nie będzie mogła zaznać spokoju. Okazuje się bowiem, że jako pierwsi na miejscu tragedii byli dilerzy zaopatrujący piosenkarkę w narkotyki…
Na trop najprawdopodobniej dwóch mężczyzn, którzy byli w pokoju hotelowym Whitney, funkcjonariuszy naprowadziły dwa ważne ślady. Po pierwsze, w organizmie gwiazdy znaleziono kokainę oraz marihuanę, natomiast nie było żadnych narkotyków w apartamencie. Po drugie, o śmierci Houston poinformował pogotowie anonimowy mężczyzna, który zadzwonił z holu hotelu.
Udało nam się ustalić, że osoba, która usunęła narkotyki z pokoju Whitney, od dawna zaopatrywała ją w używki – powiedział informator w rozmowie z magazynem Star. Obecnie szukamy dwóch mężczyzn, którzy najprawdopodobniej ostatni widzieli żywą Houston. Próbujemy ustalić, czy mogli jej pomóc. Mogli być świadkami ataku serca. Jeśli nie pomogli Whitney, to prócz oskarżeń o handel narkotykami mogą także odpowiedzieć za nieudzielanie jej pomocy.
Taka wersja wydarzeń byłaby jeszcze smutniejsza.