Marina Łuczenko już pod koniec roku chwaliła się, że planuje zrobić karierę za granicą (zobacz: "Chcę zrobić karierę za granicą"). W najnowszym wywiadzie z K MAG postanowiła się opowiedzieć, że miała już nawet kilka propozycji, w tym jedną od "rosyjskiego miliardera". Odrzuciła jednak wszystkie.
Dostałam propozycje od niemieckiego Universala i dwóch rosyjskich wydawców – mówi. Podpisanie umowy z Niemcami wiązałoby się z tym, że byłabym promowania poza granicami Niemiec, ale materiał który mi zaproponowali był straszny, a kontrakt jeszcze gorszy. Nie mogłam przystać na ich warunki, bo nigdy nie chciałam być produktem.
Zainteresowany nią był również podobno "rosyjski miliarder", który oferował grube pieniądze za zrobienie z niej gwiazdy.
To był gość, który inwestował w talenty. Pojechałam tam z moim tatą. No i dostałam od niego kontrakt grubości książki – wspomina, po czym wymienia, co jej się w nim nie podobało: Na przykład to, że nie mogę przytyć nawet dwóch kilogramów. Miałam rozplanowane ćwiczenia na siłowni co najmniej trzy razy w tygodniu. Nie mogłabym się spotykać bez jego zgody z nikim, chyba że byłby to ktoś ustawiony. Miałam opisane nawet to, jakimi samochodami będę jeździć na koncert i ile będzie soczków w garderobie. W Rosji wszystko jest ustawione.
Marina zapowiada już, że wkrótce wyjeżdża do Stanów, by tam podpisać kontrakt płytowy z jedną z firm fonograficznych. Nawet jeżeli się nie uda, z pewnością nam o tym opowie.