We wczorajszym show Tomasza Lisa prowadzący postanowił pójść na całość i "skonfrontować" ze sobą Kazimierę Szczukę i Krzysztofa Rutkowskiego. Temat ten co zwykle: śmierci dziewczynki z Sosnowca. Dobry pomysł na wieczorną rozrywkę i emocjonującą dyskusję. Na wstępie było wiadomo, że będzie więcej niż ostro. Rozmówcom udało się jednak przebić oczekiwania i zaskoczyć widzów mimo że spodziewali się i tak mocnej rozrywki. Prowadzącego chyba też, bo musiał aż przerwać rozmowę. Trochę chyba przedobrzyli, za bardzo podbili oglądalność.
Wymiana zdań wyglądała tak:
- Co pan robi? Jest pan reżyserem teatru z prawdziwym trupem dziecka. Oni dlatego są zagrożeni, bo są ciągle w telewizji! (...) Ta sprawa jest jak katastrofa smoleńska, ja nie chcę o tym słuchać. Tych ludzi w ogóle nie powinno być w mediach. Jak to już raz zaczęło żreć w mediach, to już będzie żarło. Pan jest w tej chwili sławny w całej Polsce - atakowała Szczuka.
- Ja Pani proponuję, że pani się zajmie jutro tymi ludźmi. Weźmie ich do siebie. Ja przestanę zajmować się Waśniewskimi - odpowiedział Rutkowski.
- To jest kompletnie absurdalny komentarz. Jedyna kwestia to, czy to co Pan robi jest dobre. W co Pan gra.
- Ja w nic nie gram. Pani wyszczekuje parę zdań.
- Ja nic nie wyszczekuję. Pan jest tak przedziwnie nabuzowany. Mam wrażenie, że pan jest na haju!
- Pani jest pijana!
- Pan jest pijany! Panu przyżarło!
- Pani przypaliło!
- Pana rola jest dziwna.
- Proponuję Pani, żeby przejęła odpowiedzialność za rodziców Madzi.
Na tym stanęło.
Cóż, taką mamy telewizję. Zabawa jest fajna i na pewno będzie trwała nadal. Dopóki nie stanie się jakieś nieszczęście.
Przypominamy, że narzeczona Rutkowskiego próbowała całkiem niedawno popełnić samobójstwo. Sam Rutkowski został zaś dopiero co skazany na 2,5 roku więzienia za udział w mafii paliwowej.