Poziom programu Woli i Tysio na pokładzie zaskoczył nawet osoby, które po polskiej telewizji nie spodziewały się już naprawdę niczego dobrego. Okazało się, że wciąż nie wyeksploatowany był temat seksu analnego i "spuszczania się" na twarz. Producenci postanowili to naprawić.
Publiczne zabawy projektanta i fotografa są krytykowane nawet przez pracowników TVN-u, co wcześniej mimo wszystko się nie zdarzało. Karolina Korwin-Piotrowska wyznała nawet, że musi się tłumaczyć, że pracuje w stacji, które emituje coś takiego i wprowadza do przestrzeni publicznej żarty jak z gejowskiego dark roomu. Wstyd za nich jest też Michałowi Pirogowi.
Od początku wiedzieliśmy, że ten program wywoła mega szum – cieszy się w rozmowie z Fleszem Woliński. Niczego się nie boimy, nie żałujemy.
Tyszka przekonuje, że z żartów o sraniu śmiała się też Korwin-Piotrowska:
Nie widzę w tym nic złego. To jest reality show, ma bawić. Dostaliśmy propozycję, aby zrobić zabawne reality show – twierdzi Marcin. Wiemy, jak ważne są w życiu dystans i poczucie humoru. Chcemy rozśmieszać ludzi. Bawić ich, sprawdzić siebie w różnych sytuacjach. Przez dwa lata bawiliśmy takimi żarcikami ekipę z "Top Model" i wszyscy ryczeli ze śmiechu, na czele z Karoliną Korwin-Piotrowską, która teraz nas krytykuje.
Zapytani, ile Edward Miszczak zapłacił im za taką rozrywkę, chwalą się:
Bardzo dużo jak na polskie warunki - zdradza Tyszka. Gdy kręcimy program, nie możemy się skupić na projektowaniu czy sesjach. Nie zrezygnowalibyśmy z naszej pracy, gdyby kontrakt telewizyjny nie rekompensował nam tego finansowo - dodaje Woliński.
Trzymamy kciuki, żeby zarobili jeszcze więcej, kupili sobie po Ferrari i zasłużyli na szacunek Kuby Wojewódzkiego.