Przez chwilę było groźnie. Jak donosi Super Express, scena pożaru biura Żanety i Ewy wymknęła się spod kontroli. Spłonęła większość dekoracji oraz dwie kamery o łącznej wartości 120 tysięcy złotych.
Były to ostatnie zdjęcia w starej hali przy Chełmskiej w Warszawie. Przygotowania trwały kilka dni, bo wiedzieliśmy, że powtórek nie będzie - mówi w rozmowie z tabloidem pracownik produkcji serialu. _Przed podpaleniem zabezpieczyliśmy cały plan, zrobiliśmy dodatkowe drogi ewakuacyjne, czekała prawdziwa straż pożarna. Niestety, dekoracje serialowe są ogólnie łatwopalne i spaliło się więcej niż przewidywaliśmy. S**traciliśmy trochę sprzętu, ale nikomu nic się nie stało**_.
W bezpośrednim niebezpieczeństwie znalazł się Mieczysław Hryniewicz, który zgodnie ze scenariuszem jako pierwszy rzucił się gasić pożar.
Cztery lata szkoły dramatycznej czegoś człowieka nauczyły - mówi teraz filozoficznie. Nieraz miałem już do czynienia z ogniem na planie. Ja sam miałem najbliższy kontakt z tym pożarem, nie miałem żadnego stroju zabiezpieczającego pod ubraniem.