Relacje Kamila Durczoka i Tomasza Lisa nigdy nie należały do łatwych. Mimo że wiele ich łączy - charakter pracy, fakt, że obaj sa laureatami nagród dla Dziennikarza Roku i mają na koncie upublicznione wulgarne nagrania z pracy, a nawet urodzili się tego samego dnia miesiąca (Kamil - dwa lata później), od lat trwa między nimi zacięta rywalizacja.
Kiedy w 2007 roku Lis odchodził z Polsatu, wspomniały o tym prawie wszystkie serwisy. Oprócz prowadzonych przez Durczoka Faktów.
To nie jest informacja, która interesuje 4 miliony Polaków - tłumaczył potem dziennikarz. Dwa lata później odmówił przyjęcia do pracy wyrzuconej z TVP Hanny Lis.
Nie zadzwonię do niej z propozycją pracy, abstrahując czy ona by tego chciała - powiedział wtedy.
Nikogo więc specjalnie nie zdziwiło, kiedy po przejściu Lisa do Newsweeka, Durczok zasilił szeregi felietonistów konkurencyjnego Wprost. Podobno wydawca był nim zainteresowany znacznie wcześniej, ale jakiekolwiek negocjacje były niemożliwe, dopóki naczelnym tygodnika był Tomasz Lis. Przejście Durczoka do Wprost tuż po jego odejściu wiele osób uznało za gest symboliczny i wrogi.
Przypomnijmy ich dwa najsłynniejsze nagrania: