Salma Hayek należy do tej grupy gwiazd, które utrzymują, że zanim stały się sławne, były nieakceptowane, nieatrakcyjne i miały kompleksy. W końcu każdy sposób autopromocji jest dobry. Często te wyznania aktorek lub aktorów o ich wielkich problemach brzmią śmiesznie w starciu z prawdziwymi dramatami. W najnowszym numerze magazynu Luck Salma postanowiła opowiedzieć o pryszczach, które doprowadziły ją do załamania nerwowego.
Miałam trądzik. Mój trądzik był tak poważny, że popadłam w głęboką depresję. Nie wychodziłam z domu - wyznała. Budziłam się rano i długo leżałam, dotykając swojej twarzy. Przygotowywałam się na to, co zobaczę w lustrze. Co chwila pojawiały się nowe, rozognione pryszcze, których niczym nie mogłam wyleczyć. Potem miałam fazę problemów z jedzeniem – jadłam za mało lub za dużo. Byłam gruba i spłukana. Nie mogłam zmusić się do wyjścia z domu, a nie miałam za co zapłacić za czynsz.
Rozumiemy, że problemy z cerą mogą być uciążliwe, ale tylko w Hollywood można z tego robić aż taką tragedię. Wyobraźcie sobie, jaka tam musi być presja idealnego wyglądu, skoro aktorki popadają w depresję z takich powodów...