Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się pierwsza i zarazem ostatnia rozprawa rozwodowa Aleksandry Justy i Zbigniewa Zamachowskiego. Z uwagi na zainteresowanie mediów rozstaniem tej pary konieczne były dodatkowe środki ostrożności. W drodze na sale sądową eskortowała ich więc policja...
Justa skrywała emocje pod ciemnymi okularami, Zbyszek z nerwów zapomniał się ogolić, ale wygląda na to, ze najgorsze już za nimi. Tak jak pisaliśmy, rozwodzący się małżonkowie jeszcze przed rozprawą doszli do porozumienia w najważniejszych kwestiach. Justa zażądała wyłącznego prawa własności do ich domu w podwarszawskim Komorowie oraz wspólnie założonych lokat bankowych, a także wysokich - niektóre źródła podają kwotę 18 tysięcy złotych miesięcznie - alimentów na utrzymanie czwórki ich dzieci.
Zamachowski walczył jedynie o rozwód bez orzekania o winie i ustanowienie wspólnej opieki nad dziećmi. Najwyraźniej
bardzo zależało mu na tym, by jak najszybciej rozwiązać nieudane małżeństwo i ułożyć sobie życie z nową partnerką, Moniką Richardson, która niedawno przygarnęła go pod swój dach.
Prezenterka nie pojawiła się w sądzie, zapewne słusznie uznając, że jej obecność pogorszyłaby tylko i tak już napiętą atmosferę. Rozprawa trwała około godziny i zakończyła się pomyślnie dla Zamachowskiego.
W dniu dzisiejszym zapadł w tej sprawie wyrok - potwierdził w rozmowie z Faktem rzecznik warszawskiego Sądu Okręgowego.
Miejmy nadzieję, że alimenty nie są na tyle wysokie, żeby Zamachowski musiał zrezygnować z gorzej płatnych ról i stać się na dobre celebrytą.