Poziom dramatyzmu i emocji w ostatnim castingowym odcinku You Can Dance sięgnął zenitu. Na przesłuchaniach w Warszawie rozdano kilka ostatnich biletów, o które walczyły tłumy tancerzy.
Najwięcej kontrowersji towarzyszyło występowi 16-letniej Ani, która została przez jurorów odesłana do stolicy z castingu w Szczecinie, kiedy nie chcieli zdecydować o przyznaniu jej ostatniego miejsca na warsztatach. Zdeterminowana dziewczyna była świadoma, że został tylko jeden bilet, kiedy jednak dowiedziała się, że dostała go uczestniczka tańcząca w dogrywkowej grupie hip-hop, zrezygnowana weszła na scenę, żeby wysłuchać negatywnego dla siebie werdyktu. Tu jednak czekała ją niespodzianka: sędziowie, urzeczeni jej występem, postanowili zmienić miejsce przygotowane dla chłopaka na miejsce specjalnie dla niej. Łzom szczęścia nie było końca.
Drugą równie dramatyczną historią była obszernie udokumentowana filmowo opowieść o 25-letnim Radku "Shin Tao", który w materiale przedstawił się jako bezdomny, mieszkający w warszawskim studio tanecznym. Chłopak mówił, iż zdarzało się, że "nie jadł nawet 4 dni". Nie wiemy, co ma to wspólnego z tańcem, jednak pewne jest, że twórcy tego programu mają niesamowity dar namawiania młodych ludzi do wszelkiego rodzaju osobistych wyznań.
Zatańczyłeś od początku do końca, spójne - pochwalił Radka Agustin Egurrola. Pieprzyć zasady, jesteś zajebisty! - dodał Michał Piróg. Przewodniczący jury podkreślił, że "zrobi coś, czego nigdy nie robił", po czym wstał i osobiście podał tancerzowi bilet. Miejmy nadzieję, że docenił ten zaszczyt.
W przyszłym tygodniu zobaczymy pierwszą odsłonę zmagań na warsztatach w Santa Cruz na Teneryfie. Sądząc z zapowiedzi wyemitowanych pod koniec odcinka będzie, a jakże, dramatycznie.