Od samego początku sprawy Madzi z Sosnowca można było odnieść wrażenie, że matka Bartłomieja Waśniewskiego niespecjalnie przepada za swoją synową Katarzyną. Wczoraj, kiedy jej zniknięcie z Łodzi przez pół dnia było informacją numer jeden w mediach, Beata Cieślik pozwoliła sobie na bardziej obszerną wypowiedź na jej temat.
Dla mnie to jest dziwne. Sami się na to badanie zdecydowali, a teraz Kasia kolejny raz uciekła przed wariografem, więc co można myśleć? - powiedziała w rozmowie z TVN 24. Ja uważam, że jeżeli ja jestem niewinna, nie mam nic na sumieniu i wszystko już powiedziałam w sprawie to dlaczego miałabym bać się wariografu? W tej chwili jestem bardzo zła, za to, że kolejny raz zraniła Bartka, nie zwraca uwagi na to, co takim zachowaniem robi ludziom wokół siebie. Bo równie dobrze mogą być podejrzenia, że najpierw zabił dziecko, a później zabił żonę.
Dzisiaj kobieta udzieliła wywiadu Faktowi, gdzie rozwija swoją wcześniejszą myśl:
_**Już nie wierzę w żadne jej słowo**_ - mówi matka Bartłomieja. To wszystko w jej stylu. Tylko patrzeć, jak ludzie będą znów opowiadać brednie, że to może mój syn ją zabił i zakopał. Nie wiem, co o tym sądzić, straciłam do niej resztki zaufania. Już tyle razy wybaczałam, ja jej nie rozumiem i nie wiem co w jej głowie siedzi. To wszystko jest dziwne, sama dochodzę do wniosku, że ona nadal coś ukrywa. No bo jak to inaczej tłumaczyć?
Zapytana o to, czy ucieczka Katarzyny może świadczyć o tym, że "ma na sumieniu tragedię", odpowiedziała:
_**Myślę, że tak**_ - i dodała: Najbardziej jednak boli, ze nie ma Madzi, ciągle płaczemy za nią.