Film Jerzego Hoffmana 1920. Bitwa Warszawska dostał najwięcej Węży, "nagród" przyznawanych najgorszym polskim filmom. Autor zdjęć do obrazu, Sławomir Idziak, postanowił się więc bronić. Jak wybrnąć? Zdecydował oczywiście zaatakować osoby przyznające te nagrody, na łamach Gazety Wyborczej.
Twierdzi, że krytycy recenzujący polskie filmy, nie powinni ich zbyt mocno krytykować, żeby nie zniechęcać widzów. Bo jeżeli będą kupować bilety nawet na żenujące produkcje, "polskie kino będzie się rozwijało". Wciąż ma bowiem za małe budżety. Przekonuje Was ten argument? Myślicie, że widzowie powinni się poświęcać chodząc na Kac Wawa i Bitwę Warszawską, by wspomóc słuszną sprawę?
Każdy ma prawo do krytyki i widz swoją opinię wyraża w postaci kredytu, który daje nam, filmowcom, kupując bilet na określony film - pisze Idziak. Recenzent filmowy powinien mu w tym pomóc, ale także pomóc w tym (przynajmniej mnie się tak wydaje), aby polskie kino się rozwijało.
Broni też Nataszy, której gra aktorska była na tyle przykra dla widzów, że postanowiono przyznać jej aż trzy Węże. Braki w warsztacie aktorskim trudno niestety tłumaczyć małym budżetem.
Jakoś nikt nie zauważył, że jej występ był debiutem aktorskim. Natasza jest piosenkarką, także tancerką, ale nigdy nie występowała przed kamerą - broni jej.
Dlatego polscy widzowie powinni to oglądać, żeby dać jej szansę?
Złote Maliny są nagrodą, która powstała w krainie wielkich pieniędzy - pisze dalej. I atakuje Raczka: W kraju, w którym kinematografia jest dochodową częścią gospodarki. U nas, w Polsce, gdzie tak trudno sfinansować film, ten czarny PR spowoduje, że jeszcze więcej naszej widowni odwróci się od polskiego kina. Zrobi to niewątpliwie, gdy przeczyta recenzję, gdzie porównuje się jakikolwiek film do nowotworu złośliwego.
Dalej konsekwentnie nazywa krytyczne recenzje nieudanych filmów "czarnym PR-em":
Ja znam waszą linię obrony. Przecież wy popieracie to, co dobre. Piszecie także dobre recenzje. Statystyki wskazują, że recenzje mają dużo mniejszy wpływ na wybór widza i są rzadko czytane. Tymczasem 1 kwietnia Google News poinformowało, że wasz werdykt był najczęściej czytaną wiadomością. Więc ten czarny PR odniósł oczekiwany przez was skutek. Przeciętny widz nie będzie się zastanawiał przed wyborem w multipleksie. Potencjalny sponsor długo będzie myślał, czy wiązać nazwę swojej firmy z jakąkolwiek polską produkcją. Wygląda na to, że wasz cel, czyli "wspomaganie", został osiągnięty. Widz, mając do wyboru film polski albo studyjny, nie będzie miał wątpliwości, który wybrać. Tym bardziej że nie jest w stanie skonfrontować waszego werdyktu z filmami, bo już ich dawno na ekranach nie ma.
Mam pomysł, aby waszą akcję uczynić jeszcze bardziej skuteczną. Proponuję wasze wężowe logo opatrzyć sloganem reklamowym: "Tylko świnie siedzą na polskim filmie w kinie" - kończy emocjonalnie, nawiązując do walki z hitlerowską propagandą...
Świnie może nie. Ale faktem jest, że obecnie w kinach na wielu polskich filmach siedzą głównie osoby, które nie czytają recenzji, lub w ogóle nie korzystają z internetu. A takich jest, jak wiadomo, coraz mniej. Zapewne stąd to napięcie. Niestety, w 2012 roku każdy produkt musi już bronić się sam i podobać się odbiorcom. Nie da się przecież zakazać ludziom wyrażania opinii.