W 2008 roku Jennifer Hudson straciła matkę, siostrę i siostrzeńca. William Balfour, mąż Julii Hudson, zamordował dwie kobiety i chłopca, kierowany zazdrością o małżonkę, z którą od dwóch lat był w separacji. Agresywny 30-latek wtargnął do domu należącego do 57-letniej Darnell Donerson z bronią w ręku. Z zimną krwią najpierw zastrzelił matkę gwiazdy, a później jej siostrę. Uprowadził zaledwie 7-letniego chłopca, którego był przybranym ojcem i uciekł. Gdy trwały poszukiwania Juliana Kinga, wszyscy mieli nadzieje, że dziecko nadal żyje. W końcu Balfour wychowywał chłopca i nikt nie wierzył, że mógłby zrobić mu krzywdę. Niestety policja znalazła ciało dziecka porzucone w samochodzie kilka kilometrów od domu. Stwierdzono, że siostrzeniec Hudson został pobity, a następnie zastrzelony z tej samej broni, co jej matka oraz siostra.
Ta niewyobrażalna tragedia w końcu ma szansę znaleźć swój finał. Dziś odbyło się pierwsze posiedzenie obrony, prokuratury i ławy przysięgłych, przed którymi stanął morderca rodziny piosenkarki. Sędzia prowadzący uznał, że obecność tak znanej osoby jak Hudson na sali zaszkodzi wymiarowi sprawiedliwości i wiarygodności całej rozprawy. Zdaniem Charlesa Burnsa, przysięgli będą "większą uwagę zwracać na Jennifer Hudson niż na przedstawiane dowody winy lub niewinności".
Obecność gwiazdy może źle wpłynąć na wyrok. Istnieje ryzyko, że będą za bardzo kierować się sympatią do poszkodowanej niż dowodami. Poprosiliśmy Jennifer Hudson, aby nie okazywała emocji podczas rozprawy, bo to mogłoby mieć zbyt duży wpływ na opinię ławników – powiedział magazynowi Star Gerald Uelmen, obrońca Balfoura. Przed skompletowaniem przysięgłych poddaliśmy 144 osoby testowi, czy znają osobę gwiazdy i jak wiele wiedzą o jej karierze. Wybraliśmy tych, którzy nie interesowali się jej losami i nawet nie rozpoznali w czyjej sprawie będą decydować.
Najprawdopodobniej Hudson zostanie "poproszona" o niepojawianie się na każdej rozprawie. Rozumiemy, że wszystko to ma służyć prawu i wydaniu sprawiedliwego wyroku. Jednak prośba o "nieokazywanie emocji" wobec Hudson, która straciła wszystkich swoich bliskich, to już lekka przesada…