W marcu minął rok od śmierci Elizabeth Taylor, jednej z największych gwiazd "dawnego" Hollywood. Od tego czasu trwa również walka między jej synem a byłym menedżerem o... opiekę nad psem.
Suka rasy maltańczyk o imieniu Daisy była najbliższą towarzyszką aktorki. Po jej śmierci syn, Christopher Wilding, zabrał psa do siebie, co spotkało się z ostrą reakcją menedżera, Jasona Wintersa, który sam chce się nim opiekować.
Po śmierci Liz zapanował wielki chaos, więc Chris po prostu zabrał Daisy do siebie - mówi osoba z otoczenia rodziny w rozmowie z National Enquirer. Jednak Jason bardzo chciał mieć ją u siebie, bo liczył, że jej obecność zbliży go do Elizabeth. Był zdruzgotany faktem, że nie zamieszkała z nim, jednak nie tracił nadziei. Ciągle wydzwania do Chrisa i opowiada mu, jak dobrze Daisy miałaby w jego domu, że mogłaby zamieszkać w Palm Springs lub na Hawajach. Twierdzi również, że sama Liz na pewno chciałaby, żeby suka została właśnie z nim.
Jak na razie nie wiadomo, czy były menedżer Taylor wejdzie na drogę sądową. Sama aktorka za życia czynnie włączała się w działalność na rzecz organizacji broniących praw zwierząt.